Jest słoneczny wrześniowy czwartek, zbliża się 16:00. Drzwi gabinetu psychologicznego otwierają się i pojawia się jeden z ulubionych klientów, Norbert.
Norbert ma 12 lat, niedawno wrócił z obozu, na którym poznał pewną piękną dziewczynę. Stracił dla niej głowę. Dzisiejsza wizyta jest kolejną z sesji po trzymiesięcznej przerwie.
- Cześć, Norbercie.
- Cześć.
- Bardzo się cieszę, że przyszedłeś…
- No ja też, ale muszę panu powiedzieć, że bardzo cierpię. Już mówiłem przez telefon, że chodzi o pewną piękną dziewczynę, którą poznałem na obozie. A jeszcze jedno: dziękuję, że pogadał pan ze mną, dzwoniłem z obozu. Potrzebowałem tego.
- Tak, chwilę rozmawialiśmy o tym, co cię spotkało. A dokładniej, jakiego uczucia doświadczasz.
- No właśnie, to miłość, a ja się w ogóle z tego nie cieszę, bo to jest bolesna miłość.
- Spróbujmy zaopiekować się tym bolesnym uczuciem miłości. Co ty na to?
- Okej. To bolesne, bo chyba tylko ja ją kocham, ma na imię Malwina. Ale Malwina, tak sobie o tym myślałem, nie była dla mnie okej podczas tego obozu. Na początku rozmawialiśmy, śmialiśmy się z tych samych żartów – pan wie, że ja lubię żartować – ale potem ona łaziła z innymi chłopakami. Słyszałem, jak się ze mnie śmiała. I wie pan co?
- Bardzo jestem ciekawy…
- Ja myślę, że ja się zakochałem w pewnym wyobrażeniu o niej, jaka ona jest wspaniała, a nie w niej. I to jest chyba dla mnie bardzo bolesne… Albo już mniej bolesne, bo w końcu to tylko moje wyobrażenie tej idealnej, jedynej i pięknej…
- Koniecznie chciałbym o tym posłuchać. Bardzo interesuje mnie, Norbercie, co jest w tym wyobrażeniu. Twoje słowa są bardzo dojrzałe, zaskakujące. Jak doszedłeś do tego wniosku?
Dojrzałe obserwacje, wgląd i słowa tego dwunastoletniego młodego człowieka dotyczące otaczającego świata i obserwowanych zjawisk z życia, które wnosi na sesje, są zaskakujące i charakteryzują się dużą świeżością percepcji i doświadczeń.
Czy w męskiej części świata istnieje przestrzeń na refleksyjność, poszukiwanie mądrości oraz witalne, pełne energii i spełnienia życie? Jak obecnie jest z tym męskim światem?
Świat mężczyzn
Męski świat koncentruje się wokół wielu spraw. Zdarza się, że uwaga mężczyzn jest w znacznym stopniu skupiona wokół rywalizacji, osiągnięć, władzy, choć bywa również tak, że męski świat kręci się wokół aktywności seksualnych. Oczywiście byłoby to zbyt dużym uogólnieniem i przyczepianiem pewnej etykietki męskim zachowaniom, bowiem w dzisiejszych czasach część męskiej populacji wykazuje się postawą opiekuńczą, nacechowaną troską i dbałością zarówno o partnerkę/partnera życiowego, jak i o potomstwo, a tym samym o prawidłowy rozwój emocjonalny i psychiczny kolejnego pokolenia.
Czasami ten obraz budzący zachwyt – troskliwego, opiekuńczego ojca i partnera, czyli pożądana rola dzisiejszego mężczyzny w oczach niektórych kobiet – konfrontuje się z ewolucyjnym tańcem genów, czyli spadkiem po naszych praojcach. Ten spadek to zazdrość, która dotyczy niepewności wobec wierności seksualnej partnerki. To właśnie niewierność seksualna partnerki, bardziej niż jakakolwiek inna forma zdrady, narażała naszych praojców na ogromne koszty (Buss, 2014). Przez tysiące lat nie zmieniło się zbyt wiele w kwestii zazdrości i postrzegania wierności jako ważnych elementów wspólnej egzystencji w związkach. Na podstawie obserwacji i badań Davida Bussa można powiedzieć, że mężczyzna postrzega zdradę seksualną jako bardziej dotkliwą, kobieta zaś upatruje częściej zagrożenia w emocjonalnym zaangażowaniu mężczyzny, gdy ten dopuszcza się zdrady (Buss i in., 1992).
Ważną rolę w życiu mężczyzny odgrywa rywalizacja. Proste pytanie kolegi po treningu w męskiej szatni, ile dziś „pękło na klatę” (jaki ciężar został podniesiony w pozycji leżącej na ławeczce), może rozpocząć ciąg myśli i uruchomić wiele przekonań na temat własnej wartości jako mężczyzny lub bardziej braku tej wartości. Dlatego, aby skompensować ten ból konfrontacji, pytający może usłyszeć w odpowiedzi, że kolega właśnie dziś odbiera z salonu nowe auto w związku ze swoim awansem w firmie. „A u ciebie jak? Cały czas ta sama stara, dobra drezyna?”.
Inne oznaki władzy, z zewnątrz wydawałoby się mało istotne, stanowią definicję niektórych mężczyzn. Wielkość gabinetu czy piętro (im wyżej, tym ważniejszą rolę pełnię) wydają się mieć olbrzymie znaczenie dla wagi pozycji zawodowej. Pomniejsze w tej kwestii, choć też ważne, bywają dla zarządzających mężczyzn takie wyznaczniki, jak: kapitał spółki, którą kierują (wysoki kapitał spółki związany jest z zaufaniem, którym
został obdarzony, tym samym decyzje, które podejmuje, wiążą się z dużymi inwestycjami), liczba osób, którymi zarządza, a czasem też kto do kogo przyjdzie… Tak, tak – bywa to ważne dla niektórych prezesów. Rzadko „większy, ważniejszy” prezes przybędzie do „niższego szarżą, mniej ważnego” gabinetu. Kolejna z „istotnych” kwestii bycia wyżej na męskiej drabinie rywalizacji to tytuł przed nazwiskiem – najlepiej, aby składał się z kilku akronimów lub naukowych dystynkcji.
Tak więc rywalizacja i sukces bywają nierozłącznymi partnerami męskiej drogi życia. Już mały chłopiec jest uświadamiany, że to mężczyźni mają być przebojowi, bo osiągnięcie sukcesu otwiera przed nimi ocean możliwości, a to z kolei prowadzi do szczęśliwego, dostatniego życia.
Kolejna z cech charakteryzujących „prawdziwych mężczyzn” to zaradność. Te i wiele innych utartych przekazów społecznych okazuje się niekiedy początkiem cierpienia doświadczanego przez mężczyzn w ich dorosłym życiu.
Czy to jednak tylko mit społeczny? W wielu krajach rywalizacja przejawia się w męskim dążeniu do podwyższenia statusu, zdobywania pieniędzy, posiadania drogich samochodów, domów czy innych zasobów. W dobie ewolucji rywalizacja o zdobycie i utrzymanie atrakcyjnego partnera – jak pisze David Buss, psycholog ewolucyjny – jest najbardziej bezwzględną formą konkurencji, w jakiej przychodzi nam uczestniczyć (Buss, 2014).
Konkurowanie i zwiększanie swojej atrakcyjności w oczach płci przeciwnej ma sens i swe korzenie w ewolucji ludzkiego gatunku, dlatego zasoby materialne, pozycja zawodowa, osiągnięcia i uroda stanowią ważną część ludzkiego szczęścia i cierpienia.
Opis przypadku
Piotr jest lekarzem ze specjalizacją chirurgii naczyniowej, ma 40 lat, obecnie mieszka z partnerką Marią. Kilka lat temu rozwiódł się, ma córkę, dziewięcioletnią Hanię, utrzymuje kontakt z dzieckiem w czasie wolnym od pracy, którego – jak twierdzi – w jego zawodzie nie ma zbyt dużo. Od ponad roku mierzy się z silnym stresem i pojawiającymi się zaburzeniami lękowymi, które wpływają na jego codzienne funkcjonowanie. W obrazie diagnostycznym i konceptualizacji klient spełnia kryteria diagnostyczne zespołu lęku uogólnionego i rysu zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych. Wykazuje skłonność do niemal ciągłego zamartwiania się różnymi sprawami, np. wizją utraty pracy, przez większość czasu martwi się o przyszłość, szczególnie o funkcjonowanie zawodowe – niedokończony od kilku lat doktorat (inni na oddziale już mają): „To, co umiem, jest poniżej poziomu rezydenta”, „Właściwie nic nie umiem, jestem nieudacznikiem. Całą tę medycynę, te studia przeszedłem na farcie, specjalizacja też była fartem. To śmieszne, tak sobie myślę, że tacy mądrzy ludzie tam wykładają i uczą, a nie poznali się na tym, jakim cieniasem jestem”.
Ważny obszar zmagań klienta to także strach przed opuszczeniem i byciem samotnym. Myśli towarzyszące pojawiającemu się lękowi to np.: „Marysia jest ze mną z braku innych możliwości albo z litości, ona ma doktorat, porozumiewa się w trzech językach, pracuje dla szwajcarskiego koncernu, lata po całym świecie, spotyka dziesiątki ludzi, szczególnie mężczyzn, na pewno bardziej interesujących ode mnie”. Podczas odczuwanego napięcia związanego z myślami i emocjami Piotr zauważa w organizmie takie doznania, jak ucisk w klatce piersiowej czy mrowienie w rękach, a także silne napięcie w mięśniach obręczy barkowej. W ostatnim czasie, kiedy w pracy lub w sytuacji towarzyskiej ogarnia go zbyt silny lęk, opuszcza pomieszczenie do czasu, aż się „trochę ochłodzi”. Twierdzi, że pomagają mu wtedy papierosy, po pracy sięga po „Jacka” (whisky), twierdząc, że tylko w jego towarzystwie może poczuć ukojenie. Na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy Piotr flirtuje w mediach społecznościowych z poznanymi kobietami, a także dwukrotnie spotkał się z koleżanką z pracy.
Przebieg sesji terapeutycznej
- Dzień dobry, panie Piotrze. Z czym pan dzisiaj przybywa?
- Ze wstydem.
- Spróbujmy mu się przyjrzeć.
- Nie ma się czemu przyglądać, znowu byłem na spotkaniu z Iwoną.
- Iwona to koleżanka z pracy. To o niej opowiadał pan podczas naszego ostatniego spotkania?
- Tak, dokładnie. Widzi pan, już ma mnie pan za tak podłego gościa, że nie wierzy mi pan, że to ta sama kobieta.
- Nie było moją intencją, aby pana ocenić. Zapytałem, aby uporządkować informacje.
- Okej, przepraszam, jestem zły na siebie za to, co robię Marysi.
- Rozumiem, że wywołuje to w panu złość wobec siebie.
- Tak, jestem wściekły na siebie. Nie wiem, czemu to robię.
- Spróbujmy się wspólnie zastanowić, co leży u podstaw takiego myślenia. Co pan na to?
- Nie za bardzo chcę do tego wracać, czuję jeszcze większy wstyd, niż kiedy tu przyszedłem.
- Okej, a co pan sądzi o tym, żebyśmy potraktowali to zadanie jak eksperyment?
- Eksperyment… no to też jest jakieś zadanie i nie powoduje, że mój wstyd będzie mniejszy.
- Oczywiście. To, co pan mówi, jest ważne i w pełni uzasadnione w kontekście doświadczanych trudnych emocji. Kiedy podczas ostatniej sesji rozmawialiśmy o lęku, zaproponowałem panu jako pracę domową przeczytanie artykułu o unikaniu i jego wpływie na zwiększanie kolejnych strategii unikania, które związane są z utrzymywaniem się lęku.
- A tak, rozmawialiśmy i czytałem, ale… właśnie chyba teraz to robię – uśmiecha się – robię to, bo… nie chcę czuć wstydu? Unikam.
- O… to bardzo interesujące. A czego może pan chcieć unikać, spotykając się z koleżanką z pracy?
- Tego to nie wiem.
- To może spróbujmy wspólnie znaleźć odpowiedź, panie Piotrze?
- No teraz to mnie pan zaciekawił…
Badania pokazują, że unikanie nie przynosi efektu. W przypadku lęku społecznego wiąże się przede wszystkim z unikaniem negatywnych ocen społecznych (Hayes, Wilson, Gifford, Follette, Strosahl, 1996). Co prowadzi do wzmacniania unikania i utrzymywania niepomocnych strategii radzenia sobie z doświadczanymi trudnościami. Unikanie bywa wzmacniane w przypadku lęku społecznego krótkoterminową gratyfikacją obniżenia pojawiającego się napięcia związanego z kontekstem społecznym, a w długoterminowej konsekwencji może pozbawić człowieka doświadczającego lęku społecznego możliwości zawierania i utrzymywania istotnych relacji międzyludzkich.
- Chciałbym pana zaprosić w podróż kilka tysięcy lat wstecz.
- To się zapowiada długa podróż – uśmiecha się.
- Tak, nasz umysł ewoluował przez tysiące, jeśli nie miliony lat. Jak pisze Paul Gilbert: „Przynależymy do strumienia życia wyposażeni w zestaw genów oraz bardzo złożony i trudny do zrozumienia mózg, który ewoluował przez miliony lat. To nie my go zaprojektowaliśmy ani nie my go sobie wybraliśmy. Co więcej, nasze poczucie ja bierze się z tego, jak doświadczamy życia i relacji, w których się urodziliśmy, których sobie też nie wybraliśmy” (Gilbert, 2019). Czy ma to dla pana sens?
- Jakiś ma. Zrozumiałem to trochę, jakby to była wina mojego umysłu albo tych wszystkich, którzy byli przed Piotrem – uśmiecha się.
- Chciałbym wrócić do obaw, które odczuwa pan w związku z Marysią. Mówił pan wcześniej o tym, że jest to wspaniała kobieta, która chwali pana za osiągnięcia zawodowe. Dba, kiedy wraca pan zmęczony po dyżurze. Zaproponowała panu zdrowe odżywianie, dzięki któremu lepiej się pan czuje. Z dumą przedstawia pana swoim znajomym, seks z nią to kontakt z innym wymiarem, jak pan powiedział, jest cudownie namiętną kochanką.
- Tak, to wszystko prawda. Tak właśnie jest i dlatego czuję wstyd i wściekłość na siebie, że umówiłem się na spotkanie z inną. Teraz mam wrażenie, że ranię jedną wspaniałą kobietę i drugą.
- Sądzi pan, że jest to dla pana pomocne?
- Ależ zgrabne semantycznie pytanko, przecież lepiej zapytać: „Czy to nie jest głupie, Piotrek? Masz świetną kobietę, a kombinujesz coś bez sensu”.
- A co pan kombinuje?
- Zabezpieczam się, bo tak sobie myślę, że taka świetna kobieta jak Marysia nie wytrzyma ze mną.
- Z panem, czyli z kim?
- No nieudacznikiem, bez doktoratu, bez przyszłości…
- A, czyli pana umysł teraz podpowiada, że jest pan nieudacznikiem i nie ma pan przyszłości. Wydaje się mocno przekonany o swojej racji.
- Tak, mój stary kolega, który zawsze wie lepiej.
- A co pan na to, żeby potraktować gadkę tego pana kolegi jak stary, niemodny monolog? Pan natomiast mógłby, bez względu na to, co on mówi, podjąć decyzję, jak chce pan żyć, komu zaufać i jaką drogę wybrać?
- To ma sens.
- Emocje człowieka, czyli wszystkim nam powszechnie znane i odczuwane, wyrażają się poprzez ciało. Emocje dodają naszemu życiu kolorów, nadają mu charakter. To nie pana wina, że odczuwa pan lęk, złość czy smutek – te emocje są nam wszystkim bardzo potrzebne. Informują nas o zagrożeniu, braku bliskości lub o tym, że coś złego może się w naszym życiu wydarzyć, że coś nie idzie w zgodzie z naszymi zamierzeniami.
- Czyli czuję lęk, bo boję się, że moja Marysia może mnie zostawić. A boję się tego, że mnie zostawi, ponieważ mi na niej zależy, i boję się, bo wokół niej kręcą się różni faceci, czyli moi rywale. Umawiam się na randkę, bo nie chcę być sam… Ale spirala głupoty z mojej strony.
- Znowu ten podstępny umysł ocenił.
- Tak, okej. Nawet jeśli to prawda, to co mam zrobić?
- Spróbujmy się przyjrzeć jeszcze temu, co pisze jeden z psychologów ewolucyjnych, a dotyczy to poziomu atrakcyjności wśród partnerów. „Prawdopodobieństwo odczuwania przez kobietę ochoty na seks pozamałżeński jest największe wówczas, jeżeli dany mężczyzna w jakiś sposób przewyższa jej męża. Pożądanie jest tutaj częścią pewnego mechanizmu związanego z wyborem jak najlepszego partnera na rynku matrymonialnym” (Symons, 1979).
- A więc mam rację, ona chce mnie zostawić.
- Ach, znowu umysł zadziałał szybciej niż nowa kora. Mówił pan, że Maria chce, żeby był pan ojcem jej dzieci, więc chyba ewolucyjnie dokonała wyboru najlepszego.
- Tak, a ja się umawiam, nie jestem dobrym człowiekiem… Znowu siebie oceniam.
- Chciałbym panu zaproponować pewne ćwiczenie.
- Tak, tak, jeżeli pomoże mi w dokonaniu wyboru…
- Może okazać się pomocne.
- W takim razie spróbujmy.
- Ćwiczenie to podzielone jest na dwie części. Polega na wysłaniu przyjaznej wiadomości z perspektywy czasowej nieco innej niż pana obecna. Celem każdej z dwóch części jest badanie świata w dwóch różnych przedziałach czasowych. Teraz chciałbym panu zaproponować, aby wziął pan kartkę i długopis, który przygotowałem. Proszę usiąść wygodnie, nie skupiać się na niczym konkretnym, pozwolić, żeby w myślach pojawiało się coś, co ostatnio intensywnie powraca. Może to być jakieś przekonanie lub emocja, na przykład lęk, strach, złość… Lęk przed porzuceniem – coś, co sprawia panu wiele problemów. Cokolwiek to będzie, proszę zwrócić na to uwagę i posiedzieć z tym przez kilka minut.
- Okej, już mam.
- Proszę zamknąć lub przymknąć oczy, ponieważ chciałbym pana zaprosić do podróży w czasie. Pierwsza część tego wyobrażeniowego ćwiczenia będzie polegać na spotkaniu z chłopcem, mniej więcej w wieku od pięciu do siedmiu lat. A teraz przez najbliższych kilka minut postaraj się wyobrazić sobie dziecko. Chłopca. Tak, aby wyobraźnia podpowiedziała i pozwoliła zobaczyć to dziecko bardzo wyraźnie. Następnie proszę zauważ ból i troskę na twarzy tego dziecka, usłysz je w jego głosie. Teraz wyobraź sobie, że to dziecko podchodzi do ciebie i zaczyna opowiadać, iż dotyka je ten sam problem, z którym ty się mierzysz i który powraca do ciebie intensywnie w ostatnim czasie. To dziecko odczuwa ból podobny do pańskiego, ale ze względu na młody wiek raczej nie będzie umiało go zracjonalizować, więc jest znacznie bardziej podatne na wszelkie negatywne konsekwencje. Oddychając głęboko, proszę rozważyć dokładnie całą tę sytuację. A teraz wyobrazić sobie, że ma pan tylko kilka chwil na kontakt z tym dzieckiem. Tak naprawdę może mu pan zaofiarować jedynie list, który zabierze ze sobą w długą podróż. Czy chce pan, aby ten list był dla dziecka źródłem pociechy? Źródłem wsparcia? Co przekaże pan dziecku, które cierpi, mając do dyspozycji zaledwie kilka linijek, które zmieszczą się na tej kartce? Proszę myśleć o tym tak długo, jak pan tego potrzebuje, a następnie napisać ów list.
- A teraz zapraszam pana do drugiej części ćwiczenia. Proszę sobie wyobrazić siebie w przyszłości, za osiem, dziesięć lat. Nie wiemy, co wydarzy się w przyszłości, ale możemy ją sobie dowolnie wyobrażać. Proszę nie wyobrażać sobie siebie w świetlanej odsłonie przyszłości, w której ma pan już za sobą wszystkie swoje problemy – nie o to tu chodzi. Proszę wyobrazić sobie siebie mądrzejszego, bardziej doświadczonego życiowo. Zacząć od zobaczenia różnych szczegółów swojego przyszłego życia. Gdzie będzie pan mieszkał? Gdzie będzie pan pracował? Jak może wyglądać pana dzień?
„Po wyobrażeniu sobie tych szczegółów spróbuj spojrzeć na swoje obecne Ja z perspektywy bardziej doświadczonej i mądrzejszej życiowo osoby.
Jak prezentuje ci się twoje życie z przyszłości? Czy współczujesz sobie lub odczuwasz troskę? Pobądź kilka chwil z tą sytuacją, badaj w myślach ten moment, nie otwierając przy tym oczu. Kiedy już będziesz gotów, napisz kolejny list. Tym razem pisz z perspektywy twojego przyszłego Ja, kierując list do siebie obecnego. Co możesz sobie powiedzieć? Czy zaoferujesz sobie współczucie, pociechę, wsparcie? Czy doradzisz sobie, aby się nie poddawać, nie porzucać nadziei?
Po ćwiczeniach zachowaj oba listy. Pozostaw je na jakiś czas – na kilka dni lub tygodni. Zastanów się przez dłuższą chwilę, jakie znaczenie miało dla ciebie spojrzenie na własną sytuację z dwóch odmiennych perspektyw. Pomyśl, jak inaczej mogłoby obecnie wyglądać twoje życie, gdybyś potrafił spoglądać na różne sprawy przez nieco inny obiektyw (K.G. Wilson, T. DuFrene, W sieci natrętnych myśli. Jak uwolnić się od bezustannej walki z lękiem i niepokojem)”
- To było dla mnie bardzo mocne przeżycie. Bardzo dziękuję za spotkanie, chciałbym o tym jeszcze dziś pomyśleć. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia w przyszłym tygodniu, panie Piotrze.
To jedna z wielu sesji, w których pojawia się i wybrzmiewa w gabinecie psychoterapeuty różnorodność męskich problemów. Mężczyźni dziś budują swoją tożsamość, poszukując rozwiązań, aby pomóc sobie, a często i swoim bliskim. Przychodzą z problemem, z którym się mierzą, jak z samochodem do warsztatu. Jednakże trudniej przychodzi nam, mężczyznom, powiedzieć, co tak naprawdę się popsuło i co należy naprawić. Czasem ze wstydu, czasem z bezsilności, która przysłania i nie dopuszcza tlenu do tego, co wartościowe i istotne. Może po prostu nikt nie powiedział nam, jak mamy żyć, na czym wytyczać życiową drogę, jakie wartości i wzorce kultywować i naśladować. Coraz częściej jesteśmy wychowywani przez kobiety, a nieobecni ojcowie więcej czasu spędzają w pracy – tak naprawdę po powrocie do domu nadal pracujemy, aby naszym dzieciom było lżej. A może przed czymś uciekamy? Może przed samymi sobą? Może nie potrafimy, nie umiemy lub nie chcemy uczestniczyć w życiu naszych synów i córek. Niekiedy tworzymy wizerunek siebie, idąc za fikcyjnym wzorcem, ale to jeszcze bardziej oddala nas od nas samych i prowadzi na tereny, gdzie często doświadczamy samotności.
Bibliografia
- Buss D.M., Zazdrość, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Sopot 2014.
- Choden G.P., Uważne współczucie, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Sopot 2019.
- Wilson K.G., DuFrene T., W sieci natrętnych myśli, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Sopot 2018.