Mechanizmy uzależnień jako formy samoleczenia dziecka
W ich powstawaniu widzi bogatą kreatywność wewnętrznego cierpiącego dziecka, które wytwarza różne formy psychiczne i różne zachowania w celu minimalizowania ryzyka wewnętrznego rozpadu i zniszczenia. Paradoksalnie pewne formy ratowania się mogą prowadzić ostatecznie do szkód zdrowotnych, a nawet śmierci (np. choroby psychosomatyczne, uzależnienia), ale nadal stanowią formy szukania ratunku.
Tak więc nawet, jeśli widzimy człowieka szkodzącego sobie używkami, można postrzegać tę sytuację jako najlepszą, na jaką stać osobowość w chwili obecnej, jeśli brać pod uwagę „wyposażenie“ w takie, a nie inne mechanizmy obronne i sposoby radzenia sobie z życiem. Podobne obserwacje i intuicje mieli oczywiście także inni, np. E. J. Khantzian ze swoją koncepcją samoleczenia: narkotyki używane są w celu złagodzenia dolegliwości wynikających z innych, pierwotnych trudności o charakterze intrapsychicznym. Pełnią funkcję adaptacyjną, przystosowawczą.
Oto fragment z książki Joyce McDougall Teatry ciała s. 82: „Jeśli dziecku przeznaczono rolę jedynego obiektu, który dostarcza matce libidinalnego i narcystycznego zaspokojenia, ryzyko wczesnego pojawienia się zaburzeń jest bardzo wysokie; można także spodziewać się załamania na późniejszym etapie – w obszarze dojrzewania – związanym ze zjawiskami przejściowymi opisanymi przez Winnicotta (1951/2011). To z kolei predysponuje jednostkę do stworzenia tego, co nazywam patologicznym obiektem przejściowym lub nietrwałym/ulotnym obiektem (McDougall, 1982). Takimi obiektami stają się substancje uzależniające, uzależniające związki oraz perwersyjne i uzależniające zachowania seksualne. Wzorce uzależnień mają złagodzić konflikt i ból psychiczny, tak jak robiła to matka w okresie niemowlęctwa. Są jednocześnie magicznymi próbami zapełnienia pustki świata wewnętrznego pozbawionego reprezentacji kojącej postaci macierzyńskiej oraz przywrócenia, choćby na pewien czas, prymitywnego ideału diady, w której nikną wszelkie przejawy afektywnego pobudzenia”.
Jeśli więc najbliższe opiekuńcze otoczenie nie potrafi przekształcać lęku, bólu, cierpienia fizycznego i psychicznego, czyli kontenerować i zwracać dziecku doświadczeń w strawnej dla niego postaci, dziecko zmuszone jest do rozpaczliwego szukania środków pomocnych do złagodzenia bólu związanego z wybrakowanym obrazem siebie, zagrożeniem utraty swoich granic lub wewnętrzną martwotą.
W książce Wiele twarzy Erosa autorka pisze, czym jest według niej uzależnienie, tworząc koncepcję psychicznej struktury uzależnień. „Etymologia słowa uzależnienie wiąże się z niewolą (addict – w języku angielskim odnosi się do słowa łacińskiego addictus – „przekazany”, co odnosiło się do ludzi sprzedanych w niewolę za długi). Choć osoba uzależniona może czuć się niewolnikiem nikotyny, alkoholu, jedzenia, narkotyków, innych ludzi, to owe przedmioty nie są celem jej dążeń. Uzależniony przeżywa przedmiot uzależnienia jak coś u podstawy „dobrego”, a pogoń za owym przedmiotem czasem nadaje jego życiu sens.
Psychiczna ekonomia leżąca u podłoża uzależnień ma rozpraszać uczucia lęku, złości, przygnębienia, poczucia winy czy też dowolne inne stany uczuciowe prowadzące do nieznośnego psychicznego napięcia. Takie napięcie może wynikać także z przyjemnych afektów wywołujących podniecenie bądź ożywienie, doświadczanych jako zakazane czy nawet niebezpieczne (...).
Gdy ktoś już stworzy bądź odkryje uzależniające zachowanie lub substancję, kiedy tylko występuje potrzeba, reguluje za ich pomocą przeżycia emocjonalne, choćby na krótko”. Narkotyk, słodycz, seksualny partner i inne uzależnieniowe zachowania pomieszczają też niebezpieczne, uszkodzone aspekty uzależnionej osoby, która jednocześnie zdobywa iluzoryczne poczucie władzy i kontroli nad nimi. Tworzy z sybstytutem relację „leczniczą”, „naprawczą”, obiekty te pełnią rolę brakujących lub uszkodzonych introjektów rodzicielskich, z którymi można tworzyć kruchą, ale jednak więź, która jest w „rękach” uzależnionego – jest zawsze dostępna, gdy jej potrzebuje. Człowiek znajduje i kreatywnie rozwija NOWE sposoby zaspokajania swoich potrzeb, nawet jeśli nazwiemy je chorobą. Tak, powstaje – na przykład – nowa potrzeba szukania narkotyku, dzięki czemu nie odczuwamy pierwotnego przerażenia, odrzucenia, bólu czy martwoty wewnętrznej.
Obserwując osoby uzależnione od nikotyny, słodyczy, a więc wiele osób w swoim otoczeniu, można zauważyć sięganie po te „obiekty” jak po zasłonę dymną, bowiem rozpraszają nam one część świata wewnętrznego. Robimy to nie po to, by się zatruwać i sobie szkodzić, lecz przyświeca nam złudne przekonanie, że gdy zaraz „to coś” zażyjemy, zjemy czy posiądziemy, poczujemy się lepiej lub łatwiej będzie przetrwać daną chwilę czy sytuację.
Jakie są źródła uzależnienia?
Tu warto sięgnąć do pojęcia „wystarczająco dobrej matki” (Winnicott), która jest z niemowlęciem w jego pierwszych miesiącach życia w bardzo ścisłym (zazwyczaj) kontakcie fizycznym i psychicznym.
W tej całkowicie zależnej sytuacji niemowlę nie ma wyjścia, jak tylko przyjmować wszystkie projekcje matki kierowane w jego kierunku. Matka bywa więc przeżywana również jako obiekt prześladowczy.
Rozwój dziecka zaczyna zależeć od tego, na ile projekcje, możliwości oraz ograniczenia emocjonalne matki (a potem i ojca) pozwolą dziecku na rozwijanie własnych możliwości radzenia sobie z napięciem i byciem samemu. Naturalnym etapem oddzielania się od matki jest faza obiektów przejściowych (kocyk, przytulanka i inne sposoby przechowywania w sobie obrazu opiekuńczego), dzięki czemu dziecko jest w stanie wytrzymymać napięcie w ciele i emocjach.
Jeśli matka „nie pozwala” na to, używając dziecko do „rozgrywania” (zazwyczaj nieświadomego) własnych problemów emocjonalnych, dziecko nie będzie umiało samo ukoić się i zaopiekować sobą również w dorosłym życiu. Tak naprawdę to matka okazuje się w takiej sytuacji zależna od swojego dziecka, potrzebując go do utrzymania kruchej równowagi w swoim świecie psychicznym. Jednak to jej dziecko (piszę o matce, gdyż chodzi tu o bardzo wczesne fazy rozwoju, choć oczywiście figura ojca dziecka w życiu matki i dziecka jest też bardzo ważna) będzie musiało poradzić sobie z brakiem dobrych opiekuńczych obiektów w sobie i uwolnić się z relacji z „używającą” go matką. Na razie jednak będzie próbować zaradzić temu stanowi, szukając innych środków, które będą się nim „opiekowały” z zewnątrz, może więc zaistnieć konieczność odtwarzania relacji z matką, ale w formie zastępczej. Teraz „opiekować się” pacjentem będzie alkohol, nikotyna, narkotyk, partner, praca, jedzenie.
Jednak ponieważ tak naprawdę chodzi o wewnętrzny, psychiczny brak, te zewnętrzne środki będą z czasem zawodzić. „Wybór” obiektu uzależniającego rzadko jest efektem przypadku. Wyobraźmy sobie, że proponujemy uzależnionej od papierosów osobie, by zastąpiła je heroiną, a osobie uzależnionej od heroiny, by zastąpiła ją pączkami. Z pewnością spotka nas zdumione spojrzenie osoby uzależnionej. Rodzaj uzależnienia ma związek z okresem rozwojowym, w którym nie udało się zintegrować pomocnych wewnętrznych obiektów. Taki nieświadomy wybór świadczy o głębokiej potrzebie oraz nadziei na to, że jakaś substancja czy osoba pozwoli zachować stan niewrażliwości na ból. Uzależnieni „żywią” się narcystycznie substancjami czy ludźmi, nie potrafiąc samodzielnie poradzić sobie ze swoim wnętrzem lub sytuacją zewnętrzną.
Używka „rozwiązaniem”
Oczywiście „narkotyk” nie jest w stanie usunąć i rozwiązać dylematów, braków i konfliktów psychicznych na stałe, „trzeba” więc STALE do niego powracać. Tak jak spotykamy osoby zmagające się z problemami na różnych poziomach swojej osobowości, tak każda z nich może prezentować różny stopień nasilenia swojego problemu. Stąd niektórym uzależnionym wystarczy edukacja na temat zachowań szkodliwych, wsparcie w rezygnacji z używki i rozwijaniu innych, zdrowszych sposobów samouspokajania oraz radzenia sobie z emocjami. Wobec innych zaś niezbędne będzie zastosowanie leczenia w stacjonarnym ośrodku z długim programem leczenia (rocznym), a potem utrzymywanie kontaktu w ramach grup wsparcia, takich jak AA czy AN (Anonimowi Narkomani), która to grupa będzie protezą wewnętrznych braków (może to dotyczyć również osób głębiej zaburzonych osobowościowo), jak i przyjaznym środowiskiem wspierającym zmiany. Są też pacjenci związani z grupami wsparcia na wiele lat, nawet do końca życia i ma to dla nich głęboki sens.
Z praktyki gabinetu
Społeczność terapeutyczna działa na wielu płaszczyznach
Przyjrzyjmy się teraz, co dzieje się z pacjentem, który trafia do ośrodka leczenia uzależnień, gdzie funkcjonuje społeczność terapeutyczna (ST). Jakie doświadczenia tam przeżyte mogą pomóc w przekształceniu nieadekwatnego, a często niszczącego, wewnętrznego obiektu opiekuńczego w wystarczająco dobry obiekt?
- Możemy traktować ST jako wystarczającą, dobrą matkę, która opiekuje się, ale i wymaga, troszczy się o swoich uczestników, jednocześnie stawia granice oraz uczy szacunku do wszystkich członków grupy. Jest bezpieczna i przewidywalna, nie niszczy, pozwala się rozwijać. Pomieszcza różne uczucia pacjentów – jest dobrym kontenerem. Bowlby odrzuca freudowską hipotezę umiejscawiającą etiologię uzależnienia w deprywacji fazy oralnej. Twierdzi, że przywiązanie ma charakter pierwotny i nie seksualność, lecz poczucie bezpieczeństwa jest tutaj kluczowe. Według niego narcystyczne i inne zaburzenia osobowości są wynikiem braku empatycznej reakcji ze strony rodziców, opiekunów, przyjaciół itd. Empatia terapeutów i uczestników
- ST będzie więc czynnikiem leczącym; ST to również okazja do trenowania własnej skuteczności, podejmowania decyzji, wchodzenia w różnorodne relacje. ST sprzyja nauce tolerowania frustracji bez zwracania się do używki „po pomoc”, czyli jest świetnym środowiskiem do poszerzania własnej sprawczości. Ważny jest tu czynnik modelowania (Bandura);
- W ST dochodzi też do zmiany podstawowych przekonań (Beck) w sposobach radzenia sobie z lękiem, nudą, stresem. Dla uzależnienia charakterystyczne są także przekonania dotyczące poczucia bezradności wobec głodu, „że jest zbyt silny, by go pokonać”, co staje się samospełniającym proroctwem. Jest to częsty temat poruszany na spotkaniach społeczności. Nowe przekonania, takie jak: „Chciało mi się bardzo wrócić do brania… i nie wziąłem, przeżyłem to! Minęło i teraz już jest lepiej”, to ważne elementy zmiany.
Omówione wyżej założenia realizowane są w trakcie zwyczajnych, codziennych czynności, poddawanych jednak obserwacji, refleksji, korekcie i wsparciu. Codzienne wspólne funkcjonowanie jest źródłem wielu korygujących, jak i rozwijających osobowość doświadczeń.
Neopotrzeby
Joyce McDougall wprowadza pojęcie „neopotrzeb”, by podkreślić, że rozwiązanie uzależniające jest próbą samoleczenia w sytuacji napięć przekraczających zdolność do ich znoszenia. Te stany można opisać jako poziomy osobowości, w których lokuje się takie napięcie:
- poziom neurotyczny, gdzie człowiek określa się w relacjach osobistych, seksualnych, zawodowych w stosunku do świata,
- poziom paranoidalno-depresyjny, gdzie zmaga się z paraliżującym lękiem przed wewnętrzną zagładą,
- poziom lęków psychotycznych, gdzie spotykamy trudny do opisania lęk przed rozpadem tożsamości.
Społeczność jako zastępczy obiekt
Jako przykład tego typu oddziaływań może służyć Ośrodek Leczenia Uzależnionych „Szansa“ w Pławniowicach koło Gliwic. Społeczność terapeutyczna funkcjonuje w różnych formach. Oprócz spotkań grupowych (cele organizacyjne, jak i tematyczne terapeutyczne) mają miejsce spotkania indywidualne z terapeutą (psychoterapia indywidualna). Pacjent ma również okazję doświadczać pewnych zadań i wyzwań, uzyskując potem informacje zwrotne na temat swojego funkcjonowania. Źródła licznych, korektywnych i konfrontujących z realnością doświadczeń to:
- SPOTKANIA GRUPOWE,
- SPOTKANIA SPOŁECZNOŚCI,
- SPOTKANIA PORANNE (rozpoczęcie dnia, plany, motywowanie),
- SPOTKANIA WIECZORNE (bilans dnia w zakresie obowiązków, sukcesów, porażek, relacji, informacje zwrotne),
- SPOTKANIA INTERWENCYJNE LUB OKOLICZNOŚCIOWE (sytuacje związane z konfliktami, zagrożeniem złamania abstynencji, inne niebezpieczne dla leczenia sytuacje lub kryzysy społecznościowe).
Pacjent pełni w ośrodku różne funkcje w trakcie leczenia. Te role społeczne, w które pacjent wchodzi w trakcie kolejnych etapów leczenia przy wsparciu i pomocy terapeutów, uczą odpowiedzialności za innych i rozwijają sprawczość pacjenta oraz wiele obszarów jego osobowości:
- prezes – odpowiedzialność za szeroki całościowy zakres funkcjonowania społeczności i innych funkcji,
- gospodarz domu,
- kierownik pracy,
- kierownik kuchni,
- kierownik ochrony (kontrola trzeźwości pacjentów),
- obsługa poszczególnych spraw „domu”: apteczkowy, narzędziowy, kasowy, rybkowy, kotowy i inne potrzebne w społeczności zadania.
Społeczność terapeutyczna (ST)
Zanim jednak dokładniej opiszę formy i sytuacje umożliwiające transformację wewnętrzną pacjenta, przypomnę krótko, czym ona jest.
Społeczność terapeutyczna to fascynujący eksperyment społeczny, to jedno z najczęściej, najpowszechniej używanych na świecie narzędzi w terapii uzależnionych od środków psychoaktywnych.
ST jako metoda lecznicza osób uzależnionych została zastosowana w USA na początku lat 60. XX wieku (Daytop Village, Phoenix House). Od razu spostrzeżono, że jest to niesłychanie skuteczna forma pomocy. W Polsce prekursororem tego typu działań był Marek Kotański i jego pierwsza społeczność terapeutyczna w Głoskowie niedaleko Garwolina.
Opisanie sytuacji leczniczej w ST jest niesłychanie trudne, gdyż nie jest to typowa grupa psychoterapeutyczna, a jednak ma jej pewne cechy. Trudno tu obserwować proces grupowy, a jednak on zachodzi, a ponadto mieszają się różne porządki, np. porządek resocjalizacyjny i wychowawczy z porządkiem terapeutycznym. Współistnienie tych obszarów niesie za sobą zarówno potencjał, jak i trudności.
Potencjał terapeutyczny społeczności jako „wystarczająco dobrej matki” to:
- szansa na korektę umiejętności interpersonalnych,
- nauka wyrażania swoich uczuć i rozpoznawania uczuć innych ludzi oraz adekwatnego reagowania na nie,
- doświadczenie swojego wpływu na otoczenie (poczucie sprawczości budujące poczucie wartości),
- być może najważniejsze – bycie w społeczności terapeutycznej, ze względu na długi w niej pobyt (około roku) jest szansą na korektywne doświadczenie bycia w „rodzinie zastępczej“.
To znaczy:
- jeśli lęk separacyjny był powodem zażywania narkotyków – ST może pomóc przekroczyć ten problem, pomagając w indywidualcji ucząc innych sposobów zaspokajania potrzeb separacyjnych – nie za pomocą substytutów, ale poprzez wymianę „daję – dostaję“ między uczestnikami grupy;
- jeśli zaniżona samoocena była jednym z czynników powstania uzależnienia, a więc narkotyki pełniły rolę kompensacyjną, życie w ST daje wiele różnych możliwości poprzez pełnienie rozmaitych ról i funkcji na jej podniesienie (Adler i inni);
- jeśli narkotyk traktowany był jak zastępczy obiekt rodzicielski, w relację z którym wchodzi osoba uzależniona, leczenie w ST może stwarzać pacjentowi okazję do przeniesienia tych ambiwalentnych uczuć i pragnień na grupę społeczności i przepracowanie ich;
- jeśli weźmiemy pod uwagę, że dobra więź wpływa na neuroprzekaźnictwo w mózgu, to doświadczenie wsparcia, empatii, zainteresowania ze strony ST prowadzi do korzystnych zmian w plastycznym mózgu (współczesna neuronauka). Badania pokazują, jak wielki wpływ na gospodarkę biochemiczną, np. na spadek liczby receptorów opioidowych i dopaminowych, ma oddzielenie od matki.
Brak znaczącej więzi wpływa na poziom serotoniny (nastrój), noradrenaliny (lękliwość, nadpobudliwość), oksytocyny (hormon miłości). Brak matki to stres, który powoduje chroniczne wysokie poziomy kortyzolu – odpowiada np. za skurczenie hipokampu (pamięć, przetwarzanie wspomnień) oraz wazopresyny (wysokie ciśnienie krwi).
Podatność na substancje psychoaktywne ma więc swoje zakorzenienie w mózgu, a doświadczanie przewidywalności otoczenia, całkowita abstynencja i systematyczność życia w ST prawdopodobnie stabilizują gospodarkę mózgową.
Badania pokazują, że zmiany w mózgu wywołane przez narkotyki po podjęciu skutecznej abstynencji wycofują się:
- jeśli element autodestrukcji miał znaczenie w powstaniu uzależnienia, to pacjent projektując go na terapeutę czy ST i oczekując odrzucenia czy karania, odgrywa nieświadomy mechanizm znany mu z relacji wczesnodziecięcych. W ST to zjawisko może być zauważone i omówione, a więc skorygowane przez społeczność;
- jeśli uszkodzenie więzi miało znaczenie w powstaniu uzależnienia – ST może dostarczyć doświadczeń w tym zakresie i nauczyć odpowiadać na swoje potrzeby bliskości w sposób bardziej funkcjonalny niż sięganie po używkę.
Terapia i codzienne życie jest zorganizowane w sposób jasny i przewidywalny dla pacjenta.
Wszystkie te doświadczenia budują na różnych omówionych już płaszczyznach wewnętrzny, sprawczy, wrażliwy, wspierający, wystarczająco dobry obiekt opiekuńczy, jak i dorosłą część osobowości w łączności ze światem emocji i potrzeb własnych oraz innych ludzi, a dzieje się to poprzez doświadczanie:
- zainteresowania innych swoją osobą i rozwijanie empatii wobec członków społeczności,
- wzrostu samooceny (pozytywne i realistyczne informacje zwrotne),
- ważności dla innych,
- wzajemności,
- życzliwości,
- szacunku,
- doświadczania wiary, że może się uda dokonać zmiany na lepsze,
- dobrego związania się,
- zaufania,
- dobrych relacji z ludźmi,
- odczucia wspólnoty z grupą (podobne doświadczenia, wspólne znoszenie kryzysów, uczenie się).
Czynniki leczące społeczności terapeutycznej według Kooymana:
- rodzina zastępcza – ST pełni taką rolę, oferując możliwość dojrzewania w bezpiecznym środowisku,
- filozofia społeczności – którą wszyscy mogą zrozumieć i zaakceptować,
- struktura terapeutyczna – daje bezpieczeństwo, jasne reguły, możliwość uczenia się na błędach,
- uczenie się poprzez społeczną interakcję – modelowanie,
- uczenie się poprzez pokonywanie kryzysów – kryzys jest tu szansą integracji na wyższym poziomie,
- autonomia i odpowiedzialność za własne zachowanie,
- internalizacja pozytywnego systemu wartości,
- konfrontacja od lęku przed krytyką do uznania własnych ograniczeń,
- uczenie się rozumienia i wyrażania emocji,
- zmiana obrazu siebie, wzrost samooceny,
- poprawa relacji z rodziną.
Prowadzenie społeczności terapeutycznej to wyzwanie dla terapeutów.
Wspomniane wcześniej trudności i wymagania związane z prowadzeniem społeczności terapeutycznej to:
- oczekiwana dojrzałość emocjonalna i osobowościowa u terapeutów prowadzących spotkania, czyli umiejętność rozpoznawania swoich emocji, projekcji i przeciwprzeniesień wobec licznych nieświadomych i świadomych „zaproszeń do rozegrań w działaniu” ze strony uczestników grupy społecznościowej,
- regularne omówienia i superwizje swojej pracy, w związku z sytuacją sprzyjającą licznym przeniesieniom, przeciwprzeniesienom u terapeutów i identyfikacjom projekcyjnym, których doświadczają terapeuci i uczestnicy grupy,
- wiedza na temat prymitywnych (pierwotnych) zjawisk i etapów w procesie grupowym (Bion), co pozwala w zorientowaniu się na temat zjawisk w grupie i w reakcjach prowadzących,
- wsparcie terapeutów prowadzących społeczność przez pozostałą część zespołu terapeutycznego i poprzez możliwość omawiania przez superwizora, bycie wysłuchanym i kontenerowanym przez zespół oraz poprzez reflektujące wsparcie zespołu.
Istnieje bowiem wiele okazji do bycia „wciąganym“ w szereg rozegrań, gdzie główną rolę pełnią nieświadome procesy uczestników grupy, prowokowanie do agresji, odrzucenia, uwodzenie terapeutów, walka o uwagę, rywalizacja (również między terapeutami), odgrywanie procesów destrukcyjnych i wiele innych zjawisk. Przy braku głębszej refleksji terapeutycznej, opartej na wiedzy i wglądzie we własne emocje, może dojść do rozwinięcia się negatywnej wersji społeczności terapeutycznej, opartej na agresji, szukaniu kozła ofiarnego i odreagowaniach (realizowanych zarówno przez pacjentów, jak i terapeutów.
Obserwacja i refleksja powinna więc dotyczyć samej grupy społeczności, jak i relacji między terapeutami prowadzącymi spotkania. Warto pamiętać, że źródłem bogatych doświadczeń są „rozegrane” i przeżyte sytuacje przeniesieniowe i przeciwprzeniesieniowe – poddane rozumieniu podczas superwizji są elementem ważnych informacji o przebiegającym nieświadomie procesie w grupie i w poszczególnych osobach. Taka wiedza jest ogromną korzyścią dla wszystkich uczestników (pacjentów i terapeutów).
Organizacja dnia
służy uczeniu się integracji różnych obszarów życia, takich jak:
- ustalanie dyżurów kuchennych, porządkowych,
- organizacja opieki nad ogrodem,
- plany napraw koniecznych do codziennego funkcjonowania,
- przewidywanie czasu na twórczość własną,
- rozwiązywanie spraw osobistych,
- prace poza ośrodkiem – jeśli mają charakter terapeutyczny i rozwojowy, przygotowujący do życia po leczeniu.
Intensywność terapii przeciwwagą do nawyków
Podsumowując, społeczność terapeutyczna może być pomocna:
- gdy używka była źródłem przyjemności – pacjent rozwija, poznaje inne sposoby osiągania przyjemności i satysfakcji, bardziej praktyczne, dojrzałe i przydatne w życiu;
- gdy używka była raczej ucieczką przed bólem, lękiem, depresją, samotnością, odrzuceniem – pacjent doznaje korektywnych doświadczeń, uzyskuje rozumienie swojego stanu (wgląd) i bólu psychicznego, uczy się znosić frustrację życia codziennego, uczy się radzenia sobie ze stresem.
Warto przypomnieć, że SIŁA działania społeczności terapeutycznej jest potrzebna, by zrównoważyć SIŁĘ skojarzeń, jakie powstały w mózgach osób uzależnionych. Wiedza podaje, że o ile dobre jedzenie, seks czy piękny widok mogą podnieść poziom DOPAMINY (przyjemność) o 50–100%, to na przykład zażycie kokainy o 1000%!
Taka sytuacja sprawia, że otoczenie korektywne, dostarczające wielu atrakcyjnych, wzmacniających, czasem dramatycznych, poruszających przeżyć może pomóc w „odczarowaniu“ niezwykłości przeżycia związanego z narkotykami. Co nie zmienia faktu, że unikanie okoliczności kojarzących się z okresem używania narkotyków (ryzyko nawrotu) jest nadal bardzo ważne. Może dlatego pacjenci już po opuszczeniu ośrodka często potrzebują regularnego dobrego środowiska, jak: grupy wsparcia, grupy zapobiegania nawrotów czy coroczne spotkania rocznicowe w macierzystym ośrodku, który już opuścili, by stale podtrzymywać zdrowsze skojarzenia neuronalne i uwewnętrznione doświadczenia lepszej więzi, wystarczająco dobrej do dalszego samodzielnego prowadzenia swojego życia.