Do terapii neurofeedback potrzebny jest komputer o wystarczającej mocy obliczeniowej, umożliwiający analizę sygnału EEG i przetworzenie go, by w czasie rzeczywistym ukazać pacjentowi pracę jego mózgu. Tak się złożyło, że PC-ty o takich możliwościach stały się dostępne dla gabinetów psychologicznych na przełomie wieków. Nowa metoda dla przeciętnego Kowalskiego wygląda spektakularnie. Czyż nie jest fascynujące, że bez użycia klawiatury, myszki, joysticka lub pada można kontrolować przebieg gry komputerowej? Wyłącznie dzięki koncentracji i podpiętym do głowy elektrodom? Efektowność metody w połączeniu z symboliką początku wieku kusiła, by – szafując wielkimi słowami – użyć jej do rozbudzania marzenia o cudownym remedium na wszystko.
Na przełomie lat 50. i 60. XX wieku, kiedy badacze chętnie szukali naukowego wytłumaczenia fenomenu medytacji, Joe Kamiya na Uniwersytecie San Francisco badał możliwość świadomego wpływu na EEG, zwłaszcza na pasmo alfa. Przyjmuje się, że jest on twórcą pierwszego protokołu treningu fal mózgowych, pogłębionego treningu relaksacyjnego zwiększającego amplitudę pasma alfa. Następny był Barry Sterman, który – pracując dla NASA w latach 60. i 70. XX wieku – przygotowywał koty do eksperymentów na orbicie, trenując ich czujność i czas reakcji. Początkowo zwierzęta uczyły się naciskać dźwignię, by otrzymać pokarm. W następnym etapie pokarm otrzymywały, jeżeli naciskały dźwignię dopiero po rozpoznaniu odpowiedniego sygnału. Sterman zauważył, że w EEG kotów oczekujących w bezruchu na sygnał zwiększa się amplituda fal o częstotliwości 12–15 Hz. Nazwał tę częst...