Od stresu fizjologicznego do stresu mniejszościowego
Zjawisko stresu znane jest chyba każdemu człowiekowi. W psychologii badania nad nim mają już bez mała stuletnią tradycję. Wiemy, jak go mierzyć, znamy czynniki ryzyka pojawienia się stresu, mechanizmy jego działania, czynniki chroniące, jak też techniki pracy terapeutycznej z osobami zmagającymi się ze stresem. Nie znaczy to oczywiście, że możemy powiedzieć: wiemy wszystko o stresie. Zwłaszcza że wraz ze zmieniającymi się warunkami gospodarczo-społeczno-kulturowymi pojawiają się nowe źródła stresu i zmienia się kontekst doświadczania go, a tym samym sposoby radzenia sobie z nim.
W postrzeganiu stresu i definiowaniu go można zauważyć ważną zmianę. Początkowo był on rozumiany jako reakcja fizjologiczna, jak w badaniach Hansa Selyego, który opisał niespecyficzną reakcję organizmu na różnego rodzaju uszkodzenia. Później zaczęto odkrywać, że występują znaczące różnice indywidualne dotyczące tego, jak ludzie reagują na trudne sytuacje. Stres zaczął być rozumiany jako reakcja na działający na człowieka stresor. Badania nad stresem, których jednym z pionierów był Richard Lazarus, zaczęły koncentrować się wokół procesów poznawczych. Wkrótce zaczęto zwracać uwagę nie tylko na indywidualne doświadczenia ludzi, ale też na zjawiska społeczne, które mogą mieć dla człowieka symboliczne znaczenie i stawać się źródłem stresu.
Zjawiska społeczne mogą stać się stresorem niekoniecznie dla całego społeczeństwa, ale dla jego części, która nadaje im pewne znaczenie.Niekoniecznie chodzi o pojedyncze wydarzenia, które mogą stygmatyzująco odnosić się do grup mniejszościowych, ale jak pisał amerykański psychiatra Ilan Meyer, mogą być związane ze strukturami społecznymi. W przypadku osób nieheteronormatywnych przykładem może być nierozpoznawanie ich problemów przez różne instytucje czy brak prawnych zabezpieczeń, związanych z orientacją seksualną (obecnie w Polsce zabezpieczenie prawne osób homoseksualnych z uwzględnieniem orientacji seksualnej istnieje jedynie w Kodeksie pracy).
Refleksja i badania nad stresem mniejszościowym rozpoczęły się od rozpoznania specyfiki sytuacji etnicznych i rasowych grup mniejszościowych, pacjentów psychiatrycznych, a później różnych innych grup mniejszościowych, w tym grup osób o różnych orientacjach seksualnych czy też bardziej ogólnie – osób, które można opisać terminem płciowe i seksualne różnorodności (ang. gender and sexual diversity). Termin ten zwraca uwagę na różnorodność naszej seksualności w obszarze naszych preferencji, tworzenia związków, orientacji seksualnej czy identyfikacji płciowych, bez patologizowania ich i stygmatyzowania.
Współczesna wiedza oparta na badaniach i praktyce klinicznej pozwala nam właśnie w stresie mniejszościowym upatrywać źródeł zaburzeń emocjonalnych u osób biseksualnych i homoseksualnych, a nie w orientacji seksualnej per se. Nie przypadkiem bowiem rozpoznajemy w tej grupie zaburzenia łączone z doświadczaniem traumy, takie jak: depresje, zaburzenia lękowe, próby samobójcze czy też zaburzenia snu, objawy psychosomatyczne, labilność nastroju, nadużywanie substancji psychoaktywnych czy trudności w intymnych relacjach.
Judd Marmor, amerykański psychiatra, jeden z czołowych rzeczników depatologizacji i demedykalizacji homoseksualności pisał:
„W społeczeństwie takim jak nasze, gdzie homoseksualiści są powszechnie traktowani z lekceważeniem lub pogardą – nie mówiąc już o wrogości – byłoby doprawdy zadziwiające, gdyby znaczna ich część nie cierpiała z powodu zaburzeń obrazu siebie czy poczucia braku szczęścia, związanego ze społecznym naznaczeniem [...]. Jeśli więc pojawi się u nich neurotyzm, to zupełnie nieuzasadnione i nieadekwatne jest traktowanie go jako właściwość homoseksualności”.
Czynniki ryzyka stresu mniejszościowego
Zastanawiając się nad źródłami stresu mniejszościowego, wolę pisać o czynnikach ryzyka niż o przyczynach. „Przyczyny” bowiem w sposób dość deterministyczny wskazują na konieczność negatywnego ich wpływu. Z kolei czynniki ryzyka odwołują się do współczesnych koncepcji stresu, w których ważną rolę odgrywają strategie radzenia sobie z nim, zasoby czy możliwości adaptacji do zmian.
Podstawowym czynnikiem ryzyka stresu mniejszościowego jest doświadczana w różnych formach przemoc. Prowadzone przez Martę Abramowicz w Polsce badania pokazały, że kilkanaście procent osób nieheteroseksualnych doznało w ciągu roku (nie całego życia – sic!) przemocy fizycznej (potrącenia, uderzenia, kopnięcia, napastowania seksualnego i innych) w związku ze swoją orientacją, a przemocy psychicznej (zaczepek słownych, wyzwisk, grożenia i innych) około połowa z nich. Badania te były publikowane w 2007 r. i 2012 r. na reprezentatywnych grupach, odpowiednio: około 1 tys. osób i ponad
11 tys. Zwracam tutaj uwagę na daty, ponieważ – jak można przypuszczać – obecnie sytuacja wydaje się być znacznie gorsza w związku z większym przyzwoleniem na tzw. mowę nienawiści.
Powyższe zachowania, jak się domyślam, dla postronnego obserwatora jednoznacznie byłyby zaklasyfikowane jako przemoc. Istnieje jednak przemoc, która jest znacznie trudniejsza do zidentyfikowania. W latach 70. ubiegłego wieku Chester M. Pierce wprowadził pojęcie mikroagresji, początkowo w odniesieniu do sytuacji żyjących w Stanach Zjednoczonych Afroamerykanów, później okazało się ono bardzo przydatne do opisu doświadczeń różnych grup mniejszościowych. Zachowania te, co ważne, mogą być niewidoczne nawet dla sprawcy i wynikać z podtrzymywanych przez niego uprzedzeń, mających źródło w heteronormatywnych czy heteroseksistowskich postawach popularnych w społeczeństwie. Jeśli chodzi o konsekwencje dla osoby doświadczającej mikroagresji, można tutaj użyć wprowadzonego przez Allana Schore’a pojęcia „traumy kumulacyjnej”. Odnosi się ona do doświadczeń, które pojedynczo nie są traumatyczne, a których konsekwencją występowania w dłuższym czasie jest niemożność regulowania własnych emocji.
Wspomniany przeze mnie Meyer, autor modelu stresu mniejszościowego, do którego odwołuje się wielu badaczy, zwracał uwagę na specyfikę stresu mniejszościowego w porównaniu ze stresem doświadczanym przez każdego człowieka:
- Po pierwsze jest on unikatowy, co oznacza, że dotyczy grupy wyróżnionej w społeczeństwie ze względu na pewną stygmatyzowaną cechę.
- Po drugie jest on chroniczny, co wynika z pewnej stałości postaw i przekonań wobec grupy mniejszościowej.
- I po trzecie jest on uwarunkowany społecznie, czyli związany przede wszystkim z pewnymi procesami i strukturami społecznymi istniejącymi poza jednostką.
Mikroagresja przybiera różne formy. Mogą to być tzw. mikronapaści, gdy sprawca atakuje werbalnie lub niewerbalnie, równocześnie unikając zachowań jawnie dyskryminujących, ale także tzw. mikrozniewagi, które przejawiają się poniżającymi wypowiedziami bądź też brakiem wrażliwości na czyjeś pochodzenie lub tożsamość. I w końcu mogą to być tzw. mikrounieważnienia, gdy dochodzi do wykluczenia przeżyć czy doświadczeń innej osoby. Mikroprzemoc może być istotna w praktyce klinicznej czy psychoterapeutycznej, zwłaszcza w formie mikrounieważnienia, gdy psycholog nie rozpoznaje nieheteronormatywności pacjenta i tym samym pomija być może ważne dla diagnozy czy pomocy aspekty jego funkcjonowania. Mikroprzemoc zawarta jest często w różnych wypowiedziach. Gdy piszę te słowa, mija zaledwie kilka dni od nazwania na antenie katolickiej telewizji przez Ministra Obrony Narodowej poznańskiego Marszu Równości „paradą sodomitów”. Myślę, że taka wypowiedź jest dobrym przykładem omawianych zachowań mikroagresji, chociaż czy są one „mikro-”, to rzecz dyskusyjna.
Negatywny stosunek do osób nieheteroseksualnych można wyjaśnić na kilka sposobów. Z perspektywy psychoanalitycznej jest to wynik zadziałania mechanizmów obronnych, uruchamianych przez własne seksualne bądź też bardziej specyficznie homoseksualne impulsy. Wyniki prowadzonych badań, których celem było udowodnienie tej koncepcji, nie przyniosły jednoznacznych wniosków, tym niemniej doświadczenie kliniczne może wskazywać na jej prawdziwość – przynajmniej kilkoro moich pacjentów przechodziło okres bardzo krytycznego nastawienia do osób homoseksualnych, próbując w ten sposób stłumić swoje własne homoseksualne fantazje.
Z innej perspektywy możemy odwołać się do problematyki gender. Stosunek do gejów i lesbijek byłby uwarunkowany szerszym, społeczno-kulturowym systemem ról związanym z byciem mężczyzną lub kobietą. Po pierwsze zakłada się tutaj pewną koherentność, jeśli – przykładowo – mamy mężczyznę, to będziemy oczekiwali, że będzie się on zachowywał po męsku, będzie miał zestaw męskich cech i podejmował męskie role. Mężczyźnie, który będzie posiadał kobiecą charakterystykę, przypiszemy homoseksualną orientację, podobnie kobiecie posiadającej męską charakterystykę. W tym przypisywaniu orientacji możemy rozpoznać pochodzące jeszcze z XIX wieku pierwsze koncepcje homoseksualizmu, w którym miałoby dochodzić do pomieszczenia pierwiastka żeńskiego w mężczyźnie i męskiego w kobiecie. Tak o tym pisał między innymi Karl Heinrich Ulrichs, jeden z pionierów seksuologii. Po drugie antyhomoseksualne uprzedzenia mogą być związane z negatywną oceną osób, które podejmują sprzeczne z tradycyjnymi role płciowe, zachowują się w sposób charakterystyczny dla płci przeciwnej lub które posiadają jakąś charakterystykę płci przeciwnej. Homoseksualni mężczyźni dość często są spostrzegani właśnie według tego stereotypu – posiadający kobiece cechy czy podejmujący kobiece role.
Podsumowując, można stwierdzić, iż negatywny stosunek do homoseksualności może wynikać z faktu, iż zaburza on usankcjonowane społecznie wzorce ról płciowych. Sprawia, że tracą one swoją koherentność czy też klarowność. Homoseksualność burzyłaby zatem system przekonań dotyczący płci, konfrontując z możliwym pomieszaniem ról, którego zaakceptowanie, w naszym dość tradycyjnym i konserwatywnym społeczeństwie, byłoby nie lada wyzwaniem. W literaturze anglojęzycznej można znaleźć odnoszący się do tej problematyki termin: homohisteria. Dotyczy on heteroseksualnych mężczyzn, którzy przeżywają paniczny lęk przed znalezieniem się w sytuacji, w której mogliby być posądzeni o homoseksualność lub kiedy staliby się atrakcyjnym obiektem dla homoseksualnego mężczyzny.
I na koniec można wspomnieć jes...