Agnieszka Wilczyńska.: Panie Profesorze zmieniamy się wraz z otaczającym światem. Czy szybkie tempo życia oznacza szybki seks? Czy dalej będzie nam dobrze w stabilnych związkach, czy będziemy zmierzać w kierunku innych form pożycia?
Zbigniew Izdebski: Pani Profesor, jeśli chodzi o kwestie przyszłości, to moje badania pokazały, jaką obecnie mamy strukturę w związku – a zatem dały informację świadczącą o tym, w jakim kierunku będziemy chcieli zmierzać w relacjach. Z analiz wynika, że 48% Polaków w grupach wiekowych 18–34 lat i 50–60 lat to są osoby żyjące w stałych związkach małżeńskich. Natomiast 11% Polaków oświadcza, że są w związku nieformalnym i mieszka razem z partnerem.
Jest też interesująca grupa 7%, która mówi: „Tak, jestem w związku, ale nie mieszkamy razem”. Całościowo, około 66% Polaków ma poczucie, że są w związku z drugą osobą. W kategorii wiekowej: 30–49 lat znaleźli się ludzie, którzy są w związkach w różnej strukturze i stanowią 78% wszystkich badanych. W przedziale wiekowym 30–49 lat 56% osób zasygnalizowało, że są w związkach małżeńskich, 16% z nich podało, że są w związkach nieformalnych i mieszkają razem oraz 6%, że mieszkają osobno. Natomiast 22% Polaków w tej grupie oświadcza, że są singlami. Według mnie ta struktura będzie zmieniała się jeszcze bardziej i możemy w przyszłości mieć mniej tak zwanych związków sakramentalnych, na rzecz związków, w których ludzie będą zamieszkiwać razem, ale wzrośnie też grupa osób w związku, którzy mieszkać będą osobno.
A.W: Czy to jest konsekwencja wolnego wyboru życia w pojedynkę czy raczej trudności w znalezieniu właściwego dla siebie partnera?
Z.I.: To jest ciekawe i warto o tym pamiętać, że grupa 22% singli będzie się powiększała. Traktuję tę grupę szczególnie rozwojowo, ponieważ w niej są osoby, które nie będą chciały być w jakimkolwiek związku w przyszłości. Bowiem niemalże 50% z nich to takie osoby, które mówią: „Nie jestem obecnie w związku dlatego, że nie ma w moim otoczeniu odpowiedniej dla mnie osoby”. To oznacza, że w przyszłości będą wzrastały wymagania wobec partnera, ale jednocześnie ludzie będą coraz bardziej asertywni i będą mieli więcej odwagi nie ulegać presji rodziny czy presji otoczenia. Te przykłady rodzinnych życzeń z okazji świąt Bożego Narodzenia:
„Żebyś wyszła za mąż, żebyś się ożenił, żeby mieć w rodzinie dzieci, wnuki...” i tak dalej. Wie Pani, jak to jest... Mam wrażenie, że ta presja rodziny powoduje, iż ludzie dokonują takich wyborów, żeby zaspokoić otoczenie, a nie żyją tak, jakby chcieli żyć.
A.W.: Czy to się zatem przełoży na seks? Czy odchodzenie od reguł i stereotypów może sprawić, że ludzie będą chcieli mieć więcej seksu w swoim życiu, czy wręcz przeciwnie?
Z.I.: Jeśli spojrzymy na częstotliwość współżycia, to ona jest niewątpliwie większa wówczas, gdy osoba jest w związku. Single, nawet jeśli są aktywni seksualnie, w większości nie mają uregulowanego współżycia.
A.W.: Ale mogą mieć różnych partnerów łatwo dostępnych...
Z.I.: No tak – uregulowane współżycie mają te osoby, które mają partnerów. Fakt, że w grupie singli często zmienia się partnerów, to jest rzecz oczywista – szczególnie w dobie internetu, kiedy można sobie siedzieć w fotelu i otworzyć aplikację telefoniczną, aby znaleźć partnera. Tak jak teraz rozmawiamy – ma Pani jeszcze pół godziny do odjazdu pociągu, więc można jeszcze na wspólną jazdę pociągiem umówić się z kimś...
Chcę wyraźnie podkreślić, że według mnie szczególnie rozwojowa dla sfery seksualności człowieka będzie ta grupa ludzi, która jest dzisiaj w przedziale 30–49 lat.
Bowiem jeśli zapytałaby mnie Pani – na przykład – o poziom zadowolenia Polaków z życia seksualnego, to możemy powiedzieć, że zdecydowana większość Polaków jest zadowolona.
A.W.: A kto najbardziej jest zadowolony, a kto mniej? Jakie grupy i przedziały wiekowe?
Z.I.: Wyniki przeprowadzonych badań wskazują, że w odpowiedzi na pytanie: „Jaką rolę w Pani(-a) życiu odgrywa obecnie seks?” dla zdecydowanej większości, czyli dla 40% osób, rola seksu jest „zdecydowanie istotna” lub „istotna”, 24% badanych mówi „średnio istotna”, tutaj „niezbyt istotna” – 14% i „zupełnie nieistotna” – 21%. Proszę zwrócić uwagę, że seks jest najbardziej istotny właśnie w grupie wiekowej 30–49 lat – to jest aż 60% Polaków. Smutne są te dane z jednego powodu, że już w grupie 50-latków 21% mężczyzn podaje, że seks jest „zupełnie nieistotny” w ich życiu. Jako badacz rzadko używam sformułowań „aż”, ale tutaj powiem AŻ 49% kobiet mówi, że seks po 50. roku życia jest „zupełnie nieistotny” w ich życiu i to jest dosyć przygnębiające.
A.W.: A jak Pan rozumie ten wynik?
Z.I.: Wie Pani, myślę, że ze względów społeczno-kulturowych polskie kobiety zbyt wcześnie przechodzą na „seksualną emeryturę”. Mają takie poczucie, że to już nie wypada, że dzieci odchowane i wnuki się zaczynają się pojawiać. Prawda jest też taka, że niektórym kobietom seks może nie odpowiadać i mają taką wymówkę, żeby nie współżyć seksualnie.
A.W.: Prawdopodobnie również aspekt biologiczny nakłada się na ten proces, gdy już hormony nie wzywają tak bardzo do zbliżeń, zaczyna się okres, kiedy seksem można się świadomie delektować.
Z.I.: To jest na pewno dobry okres do współżycia, jeśli związek jest dobry, jeśli ludzie się kochają. To jest dobry moment dlatego, że nie zagraża ciążą. Ale prawda jest taka, że wiele Polek i Polaków, czyli 31% twierdzi, że zmęczenie i złe samopoczucie utrudnia zbliżenia seksualne.
A.W.: To bardzo dużo 31%. Tak sobie myślę, że w tych związkach po 50. r.ż. brakuje może tego blasku i kolorytu we wzajemnym współżyciu.
Z.I.: Tak, tego nigdy nie mieliśmy w dużym stopniu, to nie jest dobry znak. Wie Pani, ten blask, ten koloryt jest fajny, kiedy ludzie doceniają wartość seksu, jeśli dbają o swój związek.
A.W.: A to jest interesujące. Czy do Pana jako seksuologa zgłaszają się częściej takie osoby, które chcą pracować nad poprawą swojej przyjemności seksualnej, czy bardziej takie, którym ten seks uwiera, ale jest potrzebny, bowiem czują się zobligowane odpowiadać na potrzeby partnera/partnerki?
Z.I.: Wie Pani, zdarzają się osoby, które mają różne potrzeby seksualne. Mogą być takie sytuacje, w których osoby zgłaszają, że: „Mąż więcej oczekuje, a ja nie chcę” albo odwrotnie „Mąż mówi, że jemu się nie chce już tak bardzo”, a żona ma większe oczekiwania w tym zakresie i nie mogą się dogadać.
A.W.: Czy chcą ratować związek, bo się szanują...?
Z.I.: Tak, chcą wynegocjować w mojej obecności, żeby jednak zrezygnować z seksu, albo wynegocjować większą częstotliwość tego współżycia.
A.W.: I co Pan sugeruje – lepiej nie współżyć?
Z.I.: Należy zobaczyć, o co chodzi. Dlaczego tak się dzieje, że – na przykład – jedna ze stron nie chce, a może współżyć? To może być nieraz związane z faktem, że rzeczywiście maleją potrzeby seksua-
lne lub że komuś seks rzeczywiście nie sprawia przyjemności. Czy wie Pani, że 50% kobiet wskazuje, że udaje orgazm w czasie współżycia. I czasem kobiety mówią: „Tak naprawdę przyszedł taki moment, że nie mam już ochoty nawet udawać, że jest mi przyjemnie, kiedy przyjemnie nie jest”. Albo mówi, że czuje się zmęczona albo jest chora. Niektórzy mówią: „Nie chce mi się współżyć, bo on nie jest dla mnie miły”. Albo ona ma takie poczucie, że on jest wobec innych nie w porządku i coś jej się nie podoba w jego zachowaniu. Bezpośrednio nie powinno to mieć wpływu na ich relacje seksualne, ale ona nie potrafi przez to przebrnąć. Czasem partnerzy w związku muszą się dowiedzieć wprost, dosadnie o prozaicznych rzeczach, np. „on ma przykry zapach” albo „ona przykro pachnie”, żeby nie powiedzieć czegoś bardziej dosadnego. Ludzie w związku nie zdają sobie sprawy jak kwestie higieniczne mogą utrudnić współżycie.
A.W.: ...które mogą hamować.
Z.I.: Są to sprawy ważne, na przykład mężczyzna mówi: „Żona oczekuje ode mnie seksu oralnego. Ja lubię seks oralny, ale tej okolicy, tego zapachu ja teraz nie akceptuję, kiedyś miała inny zapach. To się zmieniło”.
A.W.: Co powiedzieć tej kobiecie: „Proszę pani, proszę zwrócić uwagę na czynniki higieniczne”?
Z.I.: Wie Pani, to jest nieraz kwestia higieny, ale też często fizjologii i warto wówczas na ten temat porozmawiać z lekarzem ginekologiem, bowiem jeżeli ktoś tego nie powiedział wcześniej, to konkretna osoba nie wie, o co chodzi.
Ale niechęć do współżycia pojawia się także w sytuacjach dotyczących, na przykład, zaburzeń erekcji u mężczyzn. Prawda jest taka, że kiedy się pojawiają problemy dotyczące zaburzeń erekcji, to niektórzy mężczyźni unikają współżycia seksualnego, bowiem nie chcą pokazywać kobiecie, że mają z tym problem.
A.W.: Nie chcą narażać się na stres czy na wstyd?
Z.I.: Tak naprawdę nic nie robią w sensie leczenia tych zaburzeń i nie chcą się tym zajmować. Wolą zrezygnować ze współżycia. A żona z kolei domyśla się zupełnie różnych rzeczy, na przykład zgłasza w gabinecie: „Kiedyś współżył i było miło, a teraz go przyprowadzam, bo nie chce seksu”. A on nie chce się przed nią przyznać, że nie może współżyć lub że ma z tym trudności. Tymczasem żona myśli, że przestał ją kochać lub może ma kochankę, w związku z tym czuje potrzebę wyjaśnienia.
Lub czasem klient ma taką koncepcję, że dostrzega w tych zaburzeniach erekcji problemy natury psychologicznej, a nie fizjologicznej. Mężczyzna często interpretuje brak swojej sprawności jako dowód, że „ona przestała mi się podobać”. Jednak kiedy problem jest analizowany, przyznaje się, że „ona mu się wcale nie przestała podobać”, ale idąc na skróty, on tak właśnie myśli obronnie, „gdyż ten penis nie działa tak jak powinien”.
A.W.: Psychologicznie rzecz ujmując, to może wydawać się łatwiejsze do przyjęcia niż informacja o własnym problemie.
Z.I.: Ale to niejednokrotnie kobieta, która dowiaduje się, że u mężczyzny pojawiają się problemy, przyprowadza go „za fraki” do mnie do gabinetu. Wie Pani, są też sytuacje, że kobieta często chce być obecna w trakcie wizyty, mówiąc, że „on jest nieśmiały” lub też żona odpowiada na moje pytania, które ja kieruję do jej męża!
A.W.: Czy taki mężczyzna nie czuje się „wykastrowany”?
Z.I.: Naturalnie, zawsze mam taką zasadę, że na początku pozwalam, by partnerzy mogli być razem, ale później, gdy sprawa dotyczy tylko mężczyzny, to bardzo dziękuję żonie i mówię, że ja będę z panem rozmawiał. Oczywiście pojawiają się protesty: „Nie, nie! Panie profesorze ja zostanę, ja zostanę!”.
A.W.: Próbuje przekonać, że nie mają tajemnic przed sobą...
Z.I.: Po pierwsze, to wówczas słyszę: „Nie mamy tajemnic”, „On jest nieśmiały i może wszystkiego panu nie powie”, „A poza tym, to jest ważne, co pan będzie mówił później, żebyśmy wiedzieli, co mamy zrobić”. I wie pani co? Niejeden mężczyzna, gdyby miał taką żonę, też miałby problemy z zaburzeniami erekcji, ponieważ ona na ten wzwód jest tak nastawiona, że od tego uzależnia, czy z nim w ogóle pozostanie: „Jak on coś z tym wzwodem nie zrobi, to ja z nim nie będę!”.
A.W.: To stres rośnie gwałtownie.
Z.I.: I pokazuję im taką kwestię: „Jeśli coś Was w tym związku łączyło, był to tylko seks?”. Wie Pani, myślę, że seks jest bardzo ważną wartością w życiu człowieka, ale jeśli tylko seks łączy ludzi, to okazuje się, że z czasem jest to dużo za mało...
Kiedy powstają różne trudności w związku i w życiu seksualnym, bo – na przykład – zmienia się atrakcyjność człowieka i możliwości seksu, to nabierają znaczenia inne ważne dla związku wartości, o które musimy w życiu zadbać.
Związki bardzo zmieniły się na przestrzeni lat. Sprawdź, jak poradzić sobie ze współczesnymi wyzwaniami terapeutycznymi – zobacz program specjalistycznego kursu Terapia Par.
A.W.: A jak w danym momencie seks wpływa na samopoczucie i funkcjonowanie mężczyzny? Czy wzrastająca ekscytacja, a następnie spadek napięcia seksualnego nie wpływa na wzajemne przeżywanie tej chwili, ale też związku?
Z.I.: Kiedy mężczyzna przeżywa orgazm i samo dochodzenie do doświadczenia orgazmu, jest, że się tak wyrażę, szalenie ekscytujące dla mężczyzny U kobiety – rzecz jasna – też, ale Pani pytała o mężczyznę. Później, kiedy popatrzymy na skalę wykresu przeżywanego orgazmu u mężczyzny, to ona różni się w sposób znaczący w porównaniu z tym wykresem u kobiety. U kobiety, w momencie kiedy osiąga orgazm, napięcie poziomu orgazmu powolutku opada, a u mężczyzny dochodzi do orgazmu i następuje dość gwałtowny spadek napięcia. Niektórzy mężczyźni, co widać – na przykład – na filmach, zapalają papierosa albo nie wykazują większego zainteresowania kobietą. Ale nie dlatego, że nie chcą lub było źle, czy też „było minęło” – tylko to, co było takie ekscytujące, już minęło.
A.W.: Nie doceniają tego momentu, że tak powiem, psychologicznie?
Z.I.: Dlatego ważna jest kwestia pewnej socjalizacji do określonych ról. Potrzeba do tego kształtowania świadomości, że kobieta i mężczyzna trochę inaczej przeżywają orgazm. Warto rozumieć potrzebę kobiety, by mężczyzna jeszcze jakiś czas po przeżyciu orgazmu był bardziej troskliwy dla niej, np.: skoncentrowany na dotyku, na pogłaskaniu, na bliskości, bo to jest dla kobiety ważne. I w momencie kiedy uświadamiamy to mężczyźnie lub mężczyzna sam na drodze edukacji seksualnej do tego dojdzie lub wyczyta w internecie – zachowuje się inaczej. Mając poczucie, że może to powinien być standard, warto jeszcze pewien czas po przeżyciu swojego orgazmu, bardziej skoncentrować się na partnerce – i to jest właśnie to. Myślę, że w dobrych relacjach, w związku, nie ma co się obrażać. Ważne jest, żeby drugiej osobie o tym powiedzieć – i nie na poziomie pewnej ogólności, tylko powiedzieć wprost, o co chodzi. Jeśli zatem kobiecie zależy na tym, żeby on ją jeszcze głaskał, dotykał, przytulał, całował, to trzeba po prostu to powiedzieć, bo to przy instrukcji obsługi mężczyzny jest znacznie prostsze.
A.W.: Kiedyś czytałam artykuł Profesora, że w związkach, w których kobieta albo mężczyzna zajmują stanowiska o charakterze władzy, to są one bardziej satysfakcjonujące, to prawda?
Z.I.: Chodzi o to, że w sytuacjach, kiedy to nie są stałe związki, a kobieta wchodzi w relację z mężczyzną, który ma władzę, często jego pozycja działa właśnie jak forma afrodyzjaku, dla niej to jest podniecające, że jest z kimś, kto jest znaczący, że zdobyła kogoś, kto...
A.W.: ...ma milion dolarów albo jest prezydentem?
Z.I.: No tak. Nie ma ani Nagrody Nobla, ani miliona dolarów, ale w określonej sytuacji zawodowej czy społecznej jest to osoba znacząca. Z szefem różnie bywa, aczkolwiek mam wrażenie, że wzrasta liczba kontaktów seksualnych czy zdrad w relacjach, w jakich dochodzi do tych kontaktów w miejscu pracy. Nigdy dotąd z moich badań nie wynikało, że aż tyle kontaktów seksualnych uaktywnia się w miejscu pracy.
A.W.: Pracujemy więcej...
Z.I.: Pewnie, że pracujemy więcej i to ze względów finansowych. Prawda jest taka, że w pracy spędzamy bardzo dużo czasu. Nie mówimy o tym, że często powstają miłości, ale romanse w samym miejscu pracy, ale też w delegacjach.
A.W.: Niektórzy pracodawcy są zdania, że im bardziej ludzie wiążą się ze sobą, tym bardziej związują się z miejscem, a przez to chętniej jeżdżą na wyjazdy służbowe, chętniej przychodzą do pracy i mają większą motywację...
Z.I.: Wie Pani, bywa różnie w firmach... Nikt tego głośno nie powie, natomiast są firmy, także w Polsce firmy zagraniczne, w których w ramach wewnętrznego kodeksu ludzie podpisują oświadczenie – zobowiązanie, że nie będą wchodzili w relacje seksualne w miejscu pracy. Te relacje seksualne mogą bowiem psuć relacje ludzkie – zwłaszcza gdy ktoś zaczyna oczekiwać od drugiej strony miłości i zaangażowania. A jak Pani wie, z miłością różnie bywa i często ma charakter przemijający. Ktoś z kimś się umówił w pracy czy poza pracą na seks i zakłada, że ta znajomość to wyłącznie seks i „nie licz na nic więcej”, a druga strona to chwilowo przyjmuje, ale później zmienia zdanie i oczekuje czegoś innego. Wówczas pojawia się problem i różne oczekiwania w tych relacjach, co przekłada się także na funkcjonowanie zawodowe.
A.W.: No właśnie, zamiast o pracy, myśli o nim..., o niej...
Z.I.: Tak, właśnie myśli – o tym, czy go spotkam, czy nie spotkam. Albo że on mnie tak źle potraktował w tym wszystkim i tak dalej. Ludziom może się przydarzyć seks w pracy, ale należy do tego wszystkiego mieć dystans i nie oczekiwać wiele.
A.W.: A Pana najstarszy pacjent? Z jakim problemem się zgłosił?
Z.I.: Najstarszy pacjent miał 92 lata, a miał problemy z zaburzeniem wzwodu, syn go przyprowadził, dlatego że jego żona zmarła dwa lata wcześniej. Rozpaczał po śmierci żony, której brak bardzo przeżywał. To był bardzo sprawny w sensie intelektualnym człowiek i z dużą stratą wiązał swój stan, kochał przez wszystkie swoje lata małżeństwa swoją żonę. Jednocześnie zgłosił poczucie, że jedna z pań zaczęła mu się podobać i ma wrażenie, że pani mu to odwzajemnia – a tym samym ma nadzieję na jakąś relację. Jego problem polegał jednak na tym, że pan miał problemy ze wzwodem, a dawno nie współżył seksualnie, ponieważ jego żona przez lata chorowała, natomiast partnerka była młodsza i chciałby się sprawdzić w tej roli.
A.W.: To chyba niezwykle trudne? Jak skończyła się ta historia?
Z.I.: Trzeba było zwiększać dawki leków i udało mu się, ale chyba nie tak sobie wyobrażał to współżycie. Przeżywał ogromny lęk przed tym, czy się sprawdzi tak, jak młody mężczyzna przeżywa pierwszy raz. Mam wrażenie, że ten pan – pomimo swojej inteligencji i wrażliwości – bardzo przeżywał, czy się sprawdzi w tych relacjach.
A.W.: Czy czerpał z tego przyjemność?
Z.I.: Trudno mówić o tej przyjemności, skoro cały czas koncentrował się na tym, żeby tylko wyszło. Wcześniej przez wiele lat także się nie masturbował.
A.W.: Masturbacja może pomóc? Jaką pełni funkcję?
Z.I.: Myślę, że masturbacja jest poważną wartością w życiu kobiety i mężczyzny, bez względu na to, ile kto ma lat. Jest to sposób rozładowania napięcia seksualnego i głównie o to chodzi. Prawda jest też taka, że jest to pewna forma dostarczania sobie przyjemności. Jeśli kobieta lub mężczyzna ma 60–70 lat, wtedy też jest ważna, jeśli ktoś nie jest w stałym związku. Istotne jest, jak dana osoba postrzega masturbację w sensie religijnym – czy nie ma poczucia winy, grzechu. Robi się to skomplikowane, kiedy masz poczucie, że grzeszysz lub że jest to może nienormalne itd. Masturbację trzeba potraktować jako absolutnie normalną.
A.W.: A co z dziećmi? Mam taki przypadek 10-letniego chłopca, który masturbuje się w świetlicy szkolnej.
Z.I.: Na pewno trzeba się temu przyjrzeć. Jest mało prawdopodobne, żeby ten chłopiec tak się masturbował z uwagi na dostarczanie sobie przyjemności. Warto się zastanowić, czy nie doświadcza jakieś sytuacji trudnej, stresowej w jego życiu. Bowiem nie jest to sytuacja rozładowania napięcia seksualnego, ale prawdopodobnie rozładowanie napięcia emocjonalnego i przeżywania jakiejś trudności, stresu. Niedawno miałem taką sytuację w poradni, kiedy właśnie mama przyszła ze swoim synem z tego typu problemami. I okazało się, że rodzice są w trakcie sprawy rozwodowej, a dziecko nie radzi sobie z tym. Jest poddawane badaniom i diagnozowane w ośrodku przy sądzie rodzinnym w kwestii, kto ma przejąć opiekę nad nim i czy będzie przebywało z matką czy ojcem. Te wszystkie kwestie wizyt, pytania, jakie padają ze strony psychologa i pedagoga w ośrodku, z kim czuje się bardziej związany, z kim chciałby mieszkać w przyszłości itd. Dla takiego chłopaka to była strasznie trudna sytuacja. On bowiem kocha matkę tak samo i w ogóle nie potrafi zrozumieć całej tej sytuacji. Nikt mu nie wytłumaczył rozwodu, jego przebiegu i konsekwencji. Wcześniej widział, że rodzice naturalnie mieli między sobą jakieś sytuacje trudne, co dla niego też nie było łatwe, bo bywał z jednej strony manipulowany przez matkę, a z drugiej przez ojca. I ani jedna, ani druga strona nie chciała odpuszczać, co sprawiało, że sytuacja przerastała tego chłopaka.
A.W.: Ostatnie pytanie, Panie Profesorze: jak to będzie w przyszłości, jaki rodzaj relacji czy współżycia będzie dominował? Mamy dostęp do internetu, niedługo będzie można zakupić sobie sexbota jako partnera z funkcją dawania przyjemności, można być w różnych związkach i konstelacjach pożycia... Co będzie dominować?
Z.I.: Niewątpliwie pornografia będzie dalej odgrywać znaczącą rolę i może będziemy mogli wchodzić w jakiś kombinezon, w którym będziemy mieli poczucie bliskości i dotyku, i będziemy przeżywać taki orgazm, jakiego dotychczas w życiu realnym nie doświadczyliśmy.
A.W.: Każdy będzie mógł zaprogramować sobie coś innego...
Z.I.: Nie wiadomo, jakie oprogramowanie będzie. Myślę, że na pewno będziemy zmierzać w tym kierunku i że wzrost doświadczeń autoerotycznych weźmie górę, w tym masturbacji. Natomiast jestem dość spokojny o relacje w związkach, dlatego że kiedy pytam Polaków, czy bliskość i dotyk, czy też współżycie seksualne i pieszczoty są dla nich istotniejsze, większość Polaków odpowiada, że bliskość i dotyk jest dla nich często ważniejsze niż sam stosunek seksualny. Nawet jeżeli obszar cyberseksu nabrałby znaczenia, ludzie będą dążyli do bliskości z drugim człowiekiem poprzez dotyk. Myślę, że Polacy są ogólnie narodem niedopieszczonym, szczególnie jeżeli chodzi o polskiego mężczyznę. Kobiecie z uwagi na stereotypy dotyczące płci jest znacznie łatwiej powiedzieć mężczyźnie o tym, że chciałaby być pieszczona lub dotykana. Natomiast mężczyzna często wstydzi się powiedzieć kobiecie, że on też chce być głaskany, miziany, pieszczony, bo wydaje mu się, że to niemęskie i trochę głupio poprosić kobietę o to, ale pieszczoty są ważną składową naszych relacji.
A.W.: Piękne to, bardzo dziękuję Panie Profesorze!
Chcesz poznać tajniki pracy terapeutycznej z parą? Sprawdź nasz kurs, w którym odpowiemy na wiele nurtujących Cię pytań, pokażemy studia przypadków z gabinetu praktyków i podpowiemy, jakie są dobre praktyki we współczesnej terapii par!