Termin „terapia krótkoterminowa” („brief therapy”) nie pozostawia nikogo w świecie terapeutycznym obojętnym. Reakcje wahają się tu od całkowitego odrzucenia po niepohamowany entuzjazm, w zależności od wyobrażenia, jakie każdy z nas ma o terapii krótkoterminowej i o roli terapeuty.
Pierwszymi osobami, które oficjalnie przedstawiły koncepcję terapii krótkoterminowej byli założyciele szkoły w Palo Alto: John Weakland oraz Don Jackson; w późniejszym okresie dołączyli do nich Paul Watzlawick, Richard „Dick” Fish i Carlos Sluski. Wypromowali oni ową koncepcję jako wnoszącą ważną wartość w myślenie systemowe. W ich ujęciu „psychoterapia musiała porzucić swoje pretensjonalne pomysły i skupić się na cierpieniu, które towarzyszy ludziom każdego dnia. Jej zadanie powinno ograniczać się do jak najszybszego uczynienia pacjentów bardziej zdolnymi do użytecznych i przydatnych działań, tak aby mogli kontynuować swoje życie bez ciągłego zmagania się z tymi samymi problemami”1.
Skupiając się na paradoksach i przepisywaniu symptomów 1; odkryli, że jeśli terapia nie zakończy się po dziesięciu sesjach, to coś musi być mocno nie w porządku. Według nich, jeśli system terapeutyczny nie doprowadził do zamierzonego celu, wynikało to albo z niezbyt zaangażowanego podejścia terapeuty, albo z niemożliwego do osiągnięcia lub nieprawidłowo zdefiniowanego celu.
Określenie „krótkoterminowa” jest więc w takim kontekście wątpliwe. Wydaje się niejasne i nie mówi niczego na temat bardzo szerokiego spektrum podejść. Większość terapeutów rodzinnych, behawioralnych oraz hipnoterapeutów ogranicza swoje interwencje czasowo, nawet jeśli sami nie nazywają ich „krótkoterminowymi”. Nawet w psychoanalizie istnieje terapia krótkoterminowa. Jak głosi legenda, sam Freud miał na swoim koncie wyjątkowo krótkoterminową interwencję, jaką było wyleczenie Mahlera z zaburzeń potencji w ciągu jednego dnia.
Określenie ”brief” kładzie zbyt duży nacisk na czas trwania jako primum movens. W modelu z Brugii „krótkoterminowość” stanowi konsekwencję, a nie warunek 2. Co więcej, „krótkoterminowość” to pojęcie względne. Przewlekła psychoza, PTSD (zespół stresu pourazowego) czy zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne nie mogą być wyleczone w ciągu czterech sesji. „Krótkoterminowość” oznacza wówczas okres nie dłuższy niż to konieczne, aby umożliwić pacjentowi wzięcie życia z powrotem we własne ręce.
Jednakże nawet ta definicja nie jest pozbawiona niejasności. Podejście to równie dobrze można by nazwać „skoncentrowanym na rozwiązaniach”, choć różni się ono dość zdecydowanie od tego, co zwykle można rozumieć przez to pojęcie. Nikt nie oferuje gotowych rozwiązań – do klienta kieruje się raczej zapytania mające na celu wskazanie odpowiednich rozwiązań, które sam już stosuje, a których jeszcze sobie nie uświadamia. Zbliża nas to do strategii „skupionej na zasobach”3, która ma na celu pomóc ludziom w odkryciu i wykorzystaniu ich własnych możliwości. Wciąż jednak warunki te nie wyczerpują całości tematu. Znacznie bardziej istotne, jak nam się wydaje, jest pomaganie ludziom w uświadomieniu sobie, że mogą oni dokonywać nowych wyborów. Zachowaniu opartemu na symptomach bardzo często towarzyszy opresyjne uczucie, że nie jest się w stanie zrobić niczego innego, że nie istnieje żadna alternatywa, że nie ma się już żadnego wyboru. Możemy zaobserwować, że tego typu zachowanie zostaje porzucone dość szybko – gdy tylko pojawi się ponowna możliwość dokonania wyboru. Czy w takim razie moglibyśmy nazwać to „terapią skoncentrowaną na wyborze?
Bazując na naszym przekonaniu, że to pacjent jest największym źródłem „know-how”, nie będącym jednak tego świadomym lub nie posiadającym strategii jego wykorzystania, odrzucamy założenie by towarzyszyć pacjentowi aż do całkowitego rozwiązania jego problemu. Gdy tylko pacjent zostaje wyprowadzony na właściwe tory, możemy zakończyć spotkania. Bardzo często możemy sami zaobserwować, że pacjenci sami przerywają terapię gdy tylko ich sytuacja ulega poprawie. Sami czują, że są w stanie poradzić sobie dalej już samodzielnie. Uważamy, że w takich okolicznościach należy uszanować ich wybór, ale też zapewnić możliwość podjęcia kontaktu ponownie, jeśli tylko klient będzie sobie tego życzył.
Niektórzy klienci uważają terapeutę za superbohatera czy superbohaterkę, sądząc, że terapeuta jest w stanie rozwiązać za nich wszystkie problemy. Istnieje oczywiście ogromna, a może nawet nieodparta pokusa, żeby przejąć stery w różnych aspektach decyzyjności klienta i samodzielnie określić cele i strategie. W taki jednak sposób terapia stanie się terapią dla terapeuty, a nie dla klienta. Jeśli tego typu działanie nie doprowadzi klienta do tego, czego oczekuje – a jest to wysoce prawdopodobne – klient zareaguje protestem, stawianiem „oporu”, co z kolei może potęgować frustrację u nadgorliwego terapeuty.
Tak zwany „opór” stanowi dar dla terapeuty. Pokazuje nam, że klient postrzega nasze interwencje jako istotne, ponieważ co do zasady nikt nie stawia „oporu” wobec błahostek. Uświadamia nam także, że treść interwencji nie jest dostosowana do aktualnego celu klienta ani do jego możliwości. Opór stanowi bogactwo przydatnych informacji, poprzez które klient prowadzi nas w stronę swojego celu, a czyni to w sposób, który jest dla niego możliwy do wykonania: te wszystkie elementy stają się więc kolejnymi aspektami udanej terapii. Niewykorzystanie ich jest czystym terapeutycznym masochizmem, przez który ryzykujemy całkowite wyczerpanie na polu bitwy pełnym oporów – wraz ze spóźnioną refleksją, że w gruncie rzeczy cały czasstrzelaliśmy do swoich.
„Krótkoterminowość” jest uzasadniona nie tylko finansowo. Oszczędza bowiem siły zarówno klienta, jak i terapeuty. Dostrojenie wspólnych wysiłków sprawia, że cel klienta jest możliwy do osiągnięcia szybciej. Taka współpraca uczy również klienta, by korzystał z własnych zasobów i poszukiwał własnych rozwiązań, dzięki czemu rośnie szansa, że w przyszłości rzadziej będzie musiał polegać na pomocy eksperckiej.
Aspekt ekonomiczny nie jest jednak jedyny. Z etycznego punktu widzenia podejście „im krócej, tym lepiej”, również ma znaczenie, szczególnie gdy wyniki terapii krótkoterminowych i długoterminowych okazują się porównywalne. Nie ma uzasadnienia przedłużanie cierpienia ludzi, męczenie ich poczuciem porażki czy stosowaniem wielu strategii, które są im obce, skoro ich cierpienie można złagodzić szybciej dzięki wykorzystaniu ich własnych, unikatowych kompetencji. To dopiero pokrzepiające odkrycie!
Mimo to „krótkoterminowość” nie jest celem samym w sobie. Wynika ona z podejścia do klienta z pełnym szacunkiem, dzięki czemu na nowo odkrywa on możliwość dokonywania wyborów zarówno w swoim myśleniu, jak i działaniu. Takie podejście, oparte na współpracy między klientem a terapeutą, pozwala uniknąć tworzenia się oporu i tym samym wspiera proces terapeutyczny.
Tłumaczenie: Anna Gulczyńska, Magdalena Szutarska
* Powyższy artykuł stanowi fragment książki Myriam Le Fevere de Ten Hove zatytułowanej „Terapia skoncentrowana na rozwiązaniach. Podręcznik Modelu z Brugii w psychoterapii stosowanej w pracy z dziećmi i młodzieżą”, które polska premiera planowana jest na 2025 rok.