Luksus rozmowy z samym sobą

Porady dla pacjentów

Symptomem naszych czasów jest swoisty mutyzm choć nasz aparat mowy funkcjonuje prawidłowo i wciąż go używamy: wydajemy polecenia dzieciom, wydajemy polecenia pracownikom, niemal wydajemy polecenia sobie - wstań, zaśnij, ogarnij się. Kiedy wewnętrzna komunikacja z samym sobą jest żadna, doświadczenie alternatywnej werbalizacji przeżyć, nazywane arteterapią ekspresyjną, staje się oddechem. 

Symptomem naszych czasów jest swoisty mutyzm choć nasz aparat mowy funkcjonuje prawidłowo i wciąż go używamy: wydajemy polecenia dzieciom, wydajemy polecenia pracownikom, niemal wydajemy polecenia sobie - wstań, zaśnij, ogarnij się. Kiedy wewnętrzna komunikacja z samym sobą jest żadna, doświadczenie alternatywnej werbalizacji przeżyć, nazywane arteterapią ekspresyjną, staje się oddechem. 

O zaskakujących efektach arteterapii z Lucyną Ruszkiewicz, malarką i terapeutką w nurcie gestalt, rozmawia Alicja Andrzejewska. 


Alicja Andrzejewska: Lucyno, dziękuję, że zgodziłaś się na rozmowę w tym niezwykłym miejscu. Duża przestrzeń, twoje energetycznie kolorowe prace, świeży zapach farby. Czuję, że weszłam do świata innego niż mój codzienny. Rozglądam się i nie widzę tu niczego, co by przypominało tradycyjną kozetkę. Co tu się będzie działo?


Lucyna Ruszkiewicz: Alicjo, bardzo się cieszę, że przyszłaś do mojej pracowni i mam nadzieję, że poczujesz się w tym otoczeniu zrelaksowana i gotowa na lepsze życie. Skojarzenie z kozetką wzięłaś chyba z amerykańskich filmów! (śmiech) Jeśli liczysz na ciężki i długotrwały proces terapeutyczny, to Cię rozczaruję. Arteterapia bardziej przypomina hobby, bo może pomieścić w sobie przeróżne zajęcia, które zazwyczaj sprawiają ludziom przyjemność - można w ogrodzie sadzić kwiaty, można zajmować się muzyką, ruchem, tańcem. Moją ulubioną dziedziną jest kolaż i fotokolaż - zamiast kozetki udostępniam farby i pędzle lub nożyczki i fotografie. 

Mam z tym kłopot, bo raczej nie widzę siebie jako twórcy sztuki …

To typowe! (śmiech). Wielu osobom, gdy słyszą „arte” momentalnie włącza się wewnętrzny głos: „Ale ja nie umiem grać, nie umiem śpiewać, nie umiem malować - to co ja tam będę robić?”. Nie martw się, nie będziemy oceniać twojego dzieła. Zatrzymasz je sobie na pamiątkę tego, co się tu wydarzy, jednak, jeśli wolisz, możesz go nawet nikomu nie pokazywać. Twoja praca posłuży nam jako medium do wyciągnięcia i nazwania tego, co masz głęboko ukryte. Nie poprzez łzy i ciężką pracę, lecz przez zabawę i taką formę ekspresji jaka tobie odpowiada. Ja będę dla Ciebie moderatorem tego procesu - podążając za tobą będę układała ćwiczenia tak, żeby one dla ciebie były celowe. Sam proces tworzenia jak i twoja praca ujawnią nam twój „wewnętrzny obraz”, zawierający treści świadome i nieświadome. Wspólnie przyjrzymy się jego symbolice i możliwym interpretacjom. W tej pracy chodzi o to, by nastąpiło jakieś uświadomienie.

Wydaje mi się, że jestem człowiekiem w miarę szczęśliwym. Czy uświadamianie tego może być dla mnie wartościowe?

Oczywiście, jak najbardziej! To bardzo ożywcze przyjrzeć się temu co ty myślisz o sobie i o szczęściu. Jakie atrybuty mu przypisałaś i czy zrobiłaś na pewno to z własnego wyboru. W procesie arteterapii możesz wyrazić bajkę swojego życia, przyjrzeć się jej i zdecydować do jakiego zakończenia zmierzasz. Chodzi o to, by znaleźć się w miejscu twórcy twojego własnego życia i szczęścia. Zastosowanie arteterapeutyczne techniki kolażu, służy wytrącaniu z automatyzmów codziennego funkcjonowania. Otwiera on umysł na nową rzeczywistość i zmusza do innego spojrzenia na swój wewnętrzny świat. Uwalnia wewnętrzny głos. 

Nie bardzo jeszcze rozumiem w jakim kontekście pojawia się tu słowo „terapia”.

Naturalnie do arteterapeuty nie przychodzi się ze skierowaniem od lekarza, ani jakąkolwiek inną diagnozą choroby czy dysfunkcji. Większość moich klientów przychodzi z raczej niejasnym przeczuciem, że ich życie jest OK, ale mogłoby być lepsze. Inni zmagają się z konkretnymi trudnościami w jakimś obszarze życia np. w temacie związków czy kariery, a część czuje, że dosłownie wszystko już się w nich gotuje i żeby iść dalej muszą „uchylić pokrywkę kipiącego czajnika”. Oczyszczenie artystyczne, przelanie na papier strachu, bólu, furii czy miłości, przynosi poczucie spokoju i harmonii. Stan asymilacji i błogiej pustki. 

A: Myślę sobie teraz, że może warto na arteterapię namówić partnera, rodziców, dzieci? 

Zdarza się bardzo często, że osoba, która poznaje mnie i tym, czym się zajmuję, mówi „O, to ja przyprowadzę moją mamę, mojego męża, moje dziecko, bo oni wszyscy mają kłopoty i problemy i właśnie takiej terapii by potrzebowali”. Bardzo chcemy im dać tę możliwość. A ja konsekwentnie odpowiadam, że każdą zmianę należy zacząć od siebie samego. To dotyczy każdego rodzaju terapii i życia w ogóle. W momencie kiedy my zmieniamy siebie, pracujemy nad sobą w jakimkolwiek obszarze, to nam się wszystko w życiu zmienia. Przyprowadzanie kogoś, szczególnie na siłę, niesie przekaz „jesteś chory, ja widzę w tobie deficyty” jest nie tylko nie fajne, lecz z gruntu nietrafione. Kiedy coś nas wkurza w innej osobie, to przede wszystkim dobrze jest się przyjrzeć skąd nam się to wzięło. Inną sprawą jest zachęcenie: „Słuchaj, ja idę na takie ciekawe zajęcia, możesz się przyłączyć, zobaczysz czy to jest dla ciebie. To jest relaks. Możemy zamiast iść dzisiaj pobiegać bo pada, polepić z gliny, albo powydzierać, zrobić sobie naszą mapę marzeń.”

Mówisz, że arteterapia może być sposobem na miłe spędzenie wieczoru. Czy jest to proces, wyłącznie indywidualny czy może się odbywać również grupowo? 

Ależ tak, to jest nawet bardzo korzystne! Każdy proces grupowy bardzo przyspiesza proces indywidualny, ponieważ daje możliwość dzielenia się obrazami z innymi uczestnikami, pracę przez porównanie i informację zwrotną. Wykonując pracę - na przykład wszyscy obrazujemy dzisiaj drogę do domu - albo - ulubione wakacje - okazuje, się, że każdy na sali nie tylko maluje coś innego lecz i w inny sposób podchodzi do tego zadania - jeden używa tylko ołówek, drugi drapie się w głowę i nie wie od czego zacząć, trzeci stosuje wszystkie kolory świata. Ten szybką kreską skończył pracę w trzy minuty, kolejny potrzebuje godzinę. Jeden chodzi i ogląda co robią pozostali, a inny dopytuje, czy może uwzględnić kwiaty przed domem. A kiedy później wieszamy nasze prace i wspólnie je oglądamy, naturalną rzeczą jest, że jesteśmy mocno zaskoczeni różnicami, które widzimy. Zwłaszcza u osób, które wydawało się, że znamy od lat. Wszystko, co powoduje refleksję na swój temat, przebudzenie się i dążenie do tego, by mieć większą radość z życia - być bardziej w zgodzie z ludźmi z którymi żyjemy, z miejscem pracy, z wykonywanymi zadaniami, powoduje, że jest lepiej.

Kiedy mówisz o życiu w zgodzie w miejscem pracy i wykonywanymi zadaniami, przychodzi mi na myśl kilka osób, którym bardzo by się to przydało! (śmiech) Tylko jak przekonać do tak ekscentrycznego” sposobu spędzania wolnego czasu poważnych ludzi, zajmujących poważne  stanowiska w poważnych firmach?

Zawsze mówię, że jak już ktoś o sobie myśli, że jest bardzo poważny albo jest nazywany bardzo poważnym, bo jego stanowisko powinno się odznaczać tym, że jest bardzo poważny, to ja go gorąco zachęcam do jakiejkolwiek terapii. Na przyjrzenie się sobie. A jeśli chodzi o szeroko rozumiany biznes, to wiele się zmienia już w tym obszarze, bo osoby decyzyjne są coraz bardziej świadome korzyści jakie płyną z dbania o dobrostan pracownika. Coraz więcej firm udostępnia sale do odpoczynku, masaż czy zajęcia jogi w czasie lanczu, organizuje wsparcie coacha. Standardem są wyjazdy integracyjne czy spotkania motywacyjne. Arteterapia wychodzi poza obszar motywacji i dociera do głęboki pokładów, z których wywodzi się inspiracja. Warsztaty, które uwzględniają elementy arteterapii dają możliwości ludziom, żeby zobaczyli, po co w ogóle są w tej firmie.

To może być ryzykowne dla takiej organizacji!
Jeśli masz na myśli, że w efekcie niektóre osoby odejdą z firmy, może pomyśleć, że to ryzykowne albo, że to bardzo wartościowe bo przedsiębiorstwo rozstanie się z ludźmi, którzy tam nie chcą być, w rzeczywistości nie pracują, tylko przychodzą, żeby „odbębnić” swoje zadania i otrzymać wypłatę. Bardziej jednak prawdopodobne, że odkrywszy w sobie, czego tak naprawdę nienawidzą w tej pracy i co powoduje nieskończony ból brzucha rano, zauważą również, że pochodzi to nie z zachowania szefa lub wspołpracowników, lecz wyłącznie z ich własnej interpretacji, która korzenie ma w jakimś schemacie - w ich domu, w dzieciństwie, w innej pracy. Zauważenie, że to, co wywołuje nasze największe wkurzenie nie jest w ogóle związane z pracą, jest jak objawienie. 

Firmy podejmują starania i angażują wielkie budżety, by dbać o pracowników i utrzymać ich motywację - cyklicznie przeprowadzane są badania zaangażowania pracowników, wyciągane sąwnioski, prowadzone są działania naprawcze, a efektów nie widać. Czy to nie jest przełomowe, żeby zobaczyć, iż niektóre przyczyny nie leżą w środowisku, które ta firma jest w stanie zorganizować? Może natomiast dać pracownikom możliwość ich uświadomienia i zmiany. 

Naturalnie. Efektem uświadomienia jest sprawczość. Jeśli zauważyłeś, że trudno jest ci dogadać się z dyrektorem marketingu, bo zachowuje się jak twój ojciec i to uruchamia ci wszystkie możliwe frustracje, natychmiast otwierają się przed tobą przynajmniej dwie drogi zmiany: albo przepracujesz to w sobie, przy wsparciu twojego prywatnego terapeuty, albo szczerze porozmawiasz z tą osobą - „Słuchaj, mam do ciebie tak i tak i to mi nie służy. Ty zapewne wyczuwasz tę energię i przez to napięcie między nami jeszcze się nasila”. Może się okazać, że zmiana o którą prosisz będzie dla niego banalnie prosta, a taka rozmowa z poziomu świadomości, będzie dla niego tym bardziej dowodem, że zależy Ci na efektywnej współpracy. 

Brzmi jakby to było proste, a jednak, pomimo kilkunastu lat spędzonych w korporacji, jeszcze nigdy nie spotkałam się z osobą, która próbowała rozwiązać problem w ten sposób. 

To nie jest proste dla osoby, która nie ma w ogóle ze sobą kontaktu - jest tak odcięta od własnych emocji, od jakichkolwiek refleksji, że nie potrafi tergo wyrazić, ubrać w słowa, co się z nią dzieje. Zauważ, że mówimy dużo o innych, relacjonujemy co się wydarzyło, o wszystkim innym tylko nie o sobie. Symptomem naszych czasów jest swoisty mutyzm choć nasz aparat mowy funkcjonuje prawidłowo i wciąż go używamy: wydajemy polecenia rodzinie, wydajemy polecenia dzieciom, wydajemy polecenia pracownikom, niemal wydajemy polecenia sobie - wstań, zaśnij, ogarnij się. Dlatego arteterapia, która omija problem „ściśniętego gardła” i pozwala wyrazić swój stan w inny sposób, jest tak niesamowicie skuteczna i przynosi efekty nawet przy jednym spotkaniu. Pozwala głęboko odetchnąć i uaktywnić naturalną zdolność do samoleczenia. 

Wygląda na to, że rozwiązanie leżą w zasięgu ręki. Dziękuję, Lucyno.

 

Alicja Andrzejewska, ekonomista, menadżer i psycholog w biznesie z dwudziestoletnim doświadczeniem w bankowości i usługach doradczych. Prywatnie - mama dwóch debiutujących artystek i amatorka sztuki współczesnej.

 

Lucyna Ruszkiewicz arteterapeuta, psychoterapeuta w nurcie Gestalt, terapeuta holistyczny, malarka. Prowadzi w Poznaniu Pracownię Rozwojową dla kobiet Maluje obrazy i portrety energetyczne. Prywatnie dumna matka dorosłych synów, po rozwodzie, w drugim, obfitym związku. Bez lęku w życiu, kochająca zmianę i nowe początki.

 

Umów się na wizytę - Lucyna O. Ruszkiewicz | Zaufany Terapeuta

 

Przypisy