7 czerwca - Światowy Dzień Seksu

Porady dla pacjentów

Seksualność leży obok jedzenia, picia i bezpiecznego schronienia u podstaw piramidy potrzeb Abrahama Maslowa. Wpływa na rozwój naszej osobowości, zdrowie psychiczne i somatyczne, cementuje więzi, stanowi filar naszej samoakceptacji i pewności siebie. Seks zbliża, obniża napięcie, daje poczucie bezpieczeństwa, rodzi miłość… Mimo tak licznych korzyści, które czerpiemy z seksu z dorocznych badań przeprowadzonych przez prof. Zbigniewa Izdebskiego wynika, że aktywność seksualna Polaków począwszy od 1997 roku ciągle spada. U aż 20% osób aktywnych seksualnie maleje też poziom satysfakcji z życia intymnego. Powody można mnożyć - do najbardziej powszechnych zaliczyć możemy stres, przepracowanie, depresję, lęk i kompeksy.

7 czerwca obchodzimy ustanowiony przez Radę Tradycji Unii Europejskiej Światowy Dzień Seksu. Nadarza się wyjątkowa okazja do tego, by przyjrzeć się nieco tej sferze swojego życia, stworzyć przestrzeń dla czułości, przyjemności i akceptacji cielesności i celebrować seks w jego święto, ale też na co dzień…

Seksualność leży obok jedzenia, picia i bezpiecznego schronienia u podstaw piramidy potrzeb Abrahama Maslowa. Wpływa na rozwój naszej osobowości, zdrowie psychiczne i somatyczne, cementuje więzi, stanowi filar naszej samoakceptacji i pewności siebie. Seks zbliża, obniża napięcie, daje poczucie bezpieczeństwa, rodzi miłość… Mimo tak licznych korzyści, które czerpiemy z seksu z dorocznych badań przeprowadzonych przez prof. Zbigniewa Izdebskiego wynika, że aktywność seksualna Polaków począwszy od 1997 roku ciągle spada. U aż 20% osób aktywnych seksualnie maleje też poziom satysfakcji z życia intymnego. Powody można mnożyć - do najbardziej powszechnych zaliczyć możemy stres, przepracowanie, depresję, lęk i kompeksy.

7 czerwca obchodzimy ustanowiony przez Radę Tradycji Unii Europejskiej Światowy Dzień Seksu. Nadarza się wyjątkowa okazja do tego, by przyjrzeć się nieco tej sferze swojego życia, stworzyć przestrzeń dla czułości, przyjemności i akceptacji cielesności i celebrować seks w jego święto, ale też na co dzień…

 

Co wspólnego mają gra wstępna i wieszanie prania?

„Gra wstępna zaczyna się tam, gdzie kończy się orgazm” – twierdzi psychoterapeutka par Esther Perel. Deklarujemy się na wspólny czas, a to również oznacza czas między jednym zbliżeniem a drugim, czyli zarządzanie prozą życia. A od tego, jak nią zarządzamy, zależy, jakie randki mamy ochotę sobie organizować.

Wciąż żywe jest przekonanie, że seks to jest coś takiego, o czym się nie rozmawia. Że dzieje się sam, a libido to taka magiczna składowa człowieka, która albo jest, a jak jej nie ma, to trzeba zbadać hormony. Jasne! Warto co jakiś czas profilaktycznie przyglądać się temu, jak działa organizm i czy wszystko z nim w porządku od strony fizycznej. Jednak warto, aby nie przekreślało to sfery psychicznej, emocjonalnej, a nawet i duchowej, bo to one grają dużą rolę w myśleniu o seksie, motywacji, by go mieć, a w końcu i w samym seksie. I to szczególnie w relacjach długoterminowych, kiedy angażowanie się w seks nie dzieje się „samo”. Tak jak to zazwyczaj występuje na początku relacji, kiedy o seks jest łatwiej za sprawą szalejących hormonów miłości wspierających nas w tym, żeby zbliżyć się do drugiej osoby.

 

CYKL REAKCJI SEKSUALNYCH

Klasyczny model opisujący reakcje seksualne człowieka miał być z założenia modelem, który opisuje w sposób całościowy realizację potrzeby seksualnej. Mówił o tym, że człowiek doświadcza po kolei podniecenia, plateau (szczytowej fazy uczucia podniecenia), orgazmu i odprężenia. Taki model miał służyć jako matryca do oceny trudności w podejmowaniu aktywności seksualnych przez parę. W ten sposób można było określać, na którym etapie angażowania się w seks występuje kłopot i dobierać odpowiednią formę leczenia.

Jednak dość szybko okazało się, że model ten nie odpowiada na wszystkie pytania. Badaczka Helen Kaplan zauważyła, że kobiety, które się do niej zgłaszają, mówią o trudnościach z zaangażowaniem w seks, które występują jeszcze przed fazą podniecenia. Oznaczało to, że w modelu brakuje elementu poprzedzającego podniecenie, mianowicie pożądania, które warunkuje ochotę na seks. Wydawało się, że tak uzupełniony model reakcji seksualnych daje odpowiedź na to, z czego składa się motywacja do seksu. Ale znowu – bardzo szybko Edward Laumann, amerykański socjolog, przeprowadził badania, z których wynikło, że brak pożądania seksualnego oraz brak fantazji seksual­nych to domena kobiet. A zatem opisywany cykl reakcji seksualnych nie opowiada całej historii na temat budzenia się motywacji do seksu, a następnie przeżywania go z drugą osobą lub  osobami.

 

KLUCZOWE JEST „COŚ JESZCZE”

W końcu Rosemary Basson uzupełniła model o bardziej użyteczne etapy. Wykazała, że to nie obecność pożądania decyduje o tym, czy osoba będzie mieć ochotę na seks, czy nie. Przed pojawieniem się pożądania dzieje się bowiem coś jeszcze – to pozaseksualne powody, dla których można by chcieć się angażować w seks. Są nimi np. potrzeba czułości, bliskości, poczucia bycia kimś ważnym dla drugiej osoby, potrzeba potwierdzenia własnej atrakcyjności, ale też potrzeba poczucia zadbania o zasoby psychiczne. Czyli wszystko to, co składa się na bycie w związku czy w relacji, ale nie ma nic wspólnego z grą wstępną, seksowną bielizną czy randką z okazji rocznicy.

„Gra wstępna zaczyna się tam, gdzie kończy się orgazm” – to słowa psychoterapeutki par Esther Perel, która bardzo wyraźnie podkreśla, że aby zadbać o sferę seksualną w związku, nie wystarczy kupić kwiaty czy zrobić masaż chwilę przed zbliżeniem. Dbanie o siebie w seksie ma związek ze wszystkim tym, co pozaseksualne, czyli jak osoby są ze sobą pomiędzy aktywnościami erotycznymi, a nie tylko w trakcie. 

 

MOTYWACJA DO SEKSU

A zatem zamiast mówić o libido, lepiej mówić o motywacji do tego, żeby mieć seks. Motywacja to bowiem coś, co można dowolnie kształtować, czemu można się przyglądać, co może się zmieniać i na co można łagodnie, bezpiecznie wpływać. 

Posługiwanie się sformułowaniem „motywacja do seksu” może ułatwiać komunikację pomiędzy zainteresowanymi osobami, bo odnosi się do potrzeb, ale też powodów, dla których ktoś miałby podjąć jakieś działanie, w tym wypadku zaangażować się w seks. Pewnie prościej by było, gdyby seks dział się sam, szczególnie w długoletnich relacjach i nie wymagał jakiegoś poznawczego zaangażowania. Wiem, że są osoby, które tworzą takie związki, gdzie spontaniczne reakcje na bodźce seksualne są regułą. Są takie, które taką spontaniczność być może odkryją po czasie albo w innym związku, z inną dynamiką ról. A są też takie, które takiej spontaniczności nie doświadczą nigdy lub przestaną doświadczać po krótkim okresie zakochania. I to też jest normalne. Dla takich osób traktowanie gry wstępnej jako czegoś, co się dzieje w relacji pomiędzy jednym seksem a drugim, jest kluczowe. Bo to wtedy buduje się w nich motywacja do seksu, a co za tym idzie – pożądanie.  

 

KUP ZIEMNIAKI I WYWIEŚ PRANIE

Warto zamienić grę wstępną na grę miłosną. Albo w ogóle wyrzucić słowo „gra” ze słownika i stworzyć listę potrzeb i zadań, które są niezbędne do tego, żeby czuć, że związek to relacja osób, które są dla siebie ważne. Na tej liście mogą się znajdować świece i masaże przed seksem, ale przede wszystkim niech to będzie lista… podziału obowiązków domowych. Wynoszenie śmieci, opróżnianie zmywarki czy robienie przetworów na zimę – cokolwiek, z czego składa się nasz związek. To wszystko zadania, które pokazują nasze zaangażowanie w relację. Zresztą na takiej liście będą nie tylko obowiązki domowe. Można przecież tworzyć związek, w którym to jedna osoba zajmuje się wyłącznie domem, a druga pracuje zawodowo poza domem i nie ma konieczności dzielenia się praniem czy robieniem zakupów.

Inną składową gry wstępnej, rozumianej jako to, co pomiędzy aktywnością seksualną, będzie np. sposób komunikacji. Jak ze sobą rozmawiamy? Czy w rozmowach wyraża się czułość, zaangażowanie, obecność, zainteresowanie? Czy może wymieniamy się tylko zdawkowymi relacjami na temat tego, jak minął dzień w pracy? Oczywiście nie chodzi o to, aby być dla siebie wyłącznie czułym, dobrym i wspierającym. Nie oszukujmy się – złość, kłótnie i konflikty w relacjach są czymś zupełnie normalnym, a nawet koniecznym do budowania dojrzałego, bezpiecznego związku. John i Julie, założyciele amerykańskiego instytutu poświęconego badaniom i wsparciu par, the Gottman Institute, podkreślają, że to nie brak kłótni w parze sprawia, że para jest dla siebie wystarczająco dobra i wspierająca. Tym, co spaja związek, jest sposób, w jaki osoby rozwiązują konflikty. Dlatego praca nad komunikacją jest tak ważna w budowaniu trwałości i harmonii w relacji, a przy okazji jest tym, co długofalowo składa się na motywację do seksu.

 

JAK WPŁYWAĆ NA MOTYWACJĘ SEKSUALNĄ? CO BRAKUJE, CZEGO JEST ZA DUŻO…

Wiemy już, że na motywację do tego, żeby mieć seks, składa się nie tylko seksowna bielizna i to, co dzieje się na trzy minuty przed samą aktywnością erotyczną. Flirt i puszczanie do siebie oczek to już realizacja tej motywacji. Ale żeby do niej doszło, potrzebujemy czegoś jeszcze. Mianowicie czasu i przestrzeni, żeby w ogóle tę motywację znaleźć.

To i dobra, i zła wiadomość. Zła, bo dużo prościej by było, gdyby za naszą ochotę na seks odpowiadało tylko odpowiednie ubranie lub jego brak. Dobra – bo możemy sprawdzać, co jest nam potrzebne, a co nie. Czego brakuje, a czego jest za dużo.

Możemy badać własne pożądanie i na nie realnie wpływać bez uwarunkowania naszej sfery seksualnej wyłącznie od hormonów.

Jak to zrobić? Jak wpływać i badać? Warto wskazać kilka sposobów. 

 

ZREDEFINIUJMY TERMIN „SEKS”

Pierwszy z nich dotyczy redefinicji tego, co uważamy w naszej relacji za seks. Przyjęło się bowiem uważać, że to głównie seks penetracyjny, co bardzo zubaża repertuar możliwości, ale też może wpływać negatywnie na motywację do seksu. Dlaczego?

Wyobraźmy sobie sytuację, w której para ma za sobą ciężki dzień w pracy lub w domu jest dwójka dzieci, z których jedno ząbkuje i cały dzień płacze. Albo sytuację, gdy jedna osoba przygotowuje ważną prezentację do pracy, a druga zajmuje się swoją pracą, chorym psem, a przy tym dostała kataru siennego, bo od trzech dni koszone są bez litości wszystkie trawy wokół bloku. Sytuacje może zabawne, ale codzienne. Można oczywiście nie realizować potrzeby seksualnej w takich okolicznościach, jeśli nie ma się na nią ochoty. Ale może być też tak, że jedna strona chciałaby zachęcić drugą do jakiejś aktywności. W takich momentach seks może wydawać się czymś, co jest zbyt wymagające, czasochłonne lub niemal skomplikowane. Warto zastanowić się wspólnie, jakie inne aktywności mogą być dla nas podniecające i angażujące, a jednocześnie prostsze czy mniej czasochłonne, gdy rzeczywiście czas jest na wagę złota.

 

WPISANIE SEKSU W KALENDARZ

Kolejny sposób na wpływanie na własną motywację i to, co się dzieje pomiędzy aktami seksualnymi, to planowanie seksu. Na początku relacji może to brzmieć jak bluźnierstwo, choć poczucie bluźnierstwa wynika bardziej z kultury masowej, a niekoniecznie z rzeczywistości. Bo jakkolwiek początki związków mogą mieć wiele wspólnego z nieplanowanym, spontanicznym seksem, to wciąż nie oznacza, że wszyscy w dokładnie ten sam sposób te początki przeżywamy.

Wcześniej czy później codzienność wypełniona obowiązkami może zacząć się rozszerzać na coraz większy obszar życia, eliminując przy tym czas na spontaniczny seks. W takim przypadku w sukurs może przyjść kalendarz, który pozwoli zanotować konkretne terminy naszego zbliżenia.

Jakkolwiek nieromantycznie może to brzmieć, ma jednak wiele zalet. Taka konieczność zaplanowania dat sprawia, że siłą rzeczy musimy ze sobą o tym porozmawiać, a to z kolei sprzyja budowaniu bliskości i intymności. Ponadto tworzymy nawyk regularnego spotykania się i realizowania wspólnie wybranych aktywności erotycznych. Kolejna zaleta to fakt, że z takim zaplanowanym terminem mamy na co czekać! Wspólne antycypowanie przyjemności, która ma się wydarzyć, może być tak samo zbliżające i podniecające jak sam seks.

 

MIEĆ SWÓJ ODRĘBNY ŚWIAT

Bardzo ważnym elementem, który zbliża osoby w związkach, a przy okazji wpływa na motywację do seksu, jest… kultywowanie odrębności. Jesteśmy parą, tworzymy związek, relację, jesteśmy jakimś zjednoczonym bytem. Ale jednocześnie pozostajemy wciąż odrębnymi, kompletnymi jednostkami. A to ważne i dobrze jest o tym pamiętać i o to dbać. Dlaczego? Bo czasowe oddalanie się od siebie, zajmowanie swoimi sprawami pozwala tęsknić i mieć ochotę wracać do siebie.

Dodatkowo, jeśli mamy swoich osobnych znajomych, swoje zajęcia, wówczas możemy utrzymywać zaciekawienie sobą nawzajem, inspirować czy też zachwycać się swoimi aktywnościami. Oczywiście nie chodzi o rozbudowany grafik i porywające zajęcia – bardziej o sam fakt bycia momentami osobno w odrębnych światach i już bez znaczenia, na czym konkretnie ten świat polega. To mogą być zupełnie prozaiczne rzeczy czy czynności.

Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby niektóre zainteresowania nas łączyły. Posiadanie ich też jest dobre dla relacji. Chodzi o to, aby różnicować czas, który nas łączy.

Pandemia nie sprzyja, niestety, zachowaniu odrębności. Od półtora roku wiele osób spędza czas niemal w całkowitym zjednoczeniu z partnerką/partnerem. Warto w takich przypadkach również pomyśleć, w jaki sposób – nawet mieszkając i pracując w tej samej przestrzeni – dbać o swoją odrębność i jakiś rodzaj niezależności. 

 

ROZMAWIAĆ, ZARZĄDZAJĄC PROZĄ ŻYCIA

W nastrajaniu się na seks ważna jest też rozmowa – nie tylko o tym, co nas kręci, co podnieca, ale przede wszystkim o tym, jakie potrzeby pozaseksualne czekają na naszej liście do realizacji. Brak snu, zatkany zlew, prezentacja do pracy czy trzydzieści kilo pomidorów do przerobienia na zimę to są ważne kwestie, o których warto rozmawiać i szukać wspólnie rozwiązań, aby w ten sposób znajdować również czas i przestrzeń na seks.

Jeśli mamy potrzebę rozmowy o seksie, znajdźmy na nią czas, niezależnie od tego, że czegoś nam brakuje lub jest wspaniale. Takie rozmowy – nawet jeżeli na początku prowadzone są z trudnością – zbliżają i zwiększają kulturę seksualną naszej relacji.

Niekiedy popularne produkcje filmowe próbują nas przekonać, że ludzie czytają sobie w myślach i są jednomyślni jak dwie połówki jednego jabłka. Ale to nieprawda. Wielu z nas może mieć takie pragnienie, by ta druga osoba była idealnym dopełnieniem i pasowała do nas, ale tak nie jest. Deklarujemy się na wspólny czas, a to oznacza również czas między jednym zbliżeniem a drugim, czyli zarządzanie prozą życia. A od tego, jak nią zarządzamy, zależy, jakie randki mamy ochotę sobie organizować.

Na koniec warto przypomnieć, że zmiany w częstotliwości seksu, np. brak seksu, rzadszy seks, częstszy seks – podobnie jak brak takich zmian, to normalne cechy rozwojowe relacji. Możemy przeżywać okresowe zróżnicowania w tym, jak realizujemy swoje potrzeby seksualne i nie zawsze jest to powód do niepokoju. 

 

Przypisy